Jak podała wczoraj firma badawcza Nielsen w ubiegłym roku z rynku zniknęło niemal 7 tys. małych sklepów spożywczych. Co więcej, to największa ilość sklepów, jaka zniknęła z rynku w ostatnich latach. – Najsłabsi nie dają rady podołać konkurencji, trend będzie prawdopodobnie obserwowany w kolejnych latach – mówi Agnieszka Gosiewska z Nielsena. Jednocześnie małe placówki wchłaniane są także przez sieci, choćby franczyzowe.
Gdy jeden kanał sprzedaży traci, kolejny zyskuje. W ubiegłym roku głównymi beneficjentami wzrostu były sieci hiper-, supermarketów oraz dyskontów. Liczba największych sklepów w ciągu roku wzrosła o 9 proc., do 267, a supermarketów o 10 proc. i jest ich już ponad 3,9 tys. Mimo wielu wcześniejszych prognoz wskazujących, że polski rynek jest już nasycony wielkimi sklepami, ciągle ich przybywa. Na ten rok kolejne placówki planują Carrefour, Auchan czy E. Leclerc.
Jednak największymi wygranymi są sieci dyskontowe, jak Biedronka, Aldi czy Netto, które zwiększyły liczbę sklepów o 15 proc., do 1,75 tys. – W ubiegłym roku w Europie zostało otwartych 900 tego typu placówek, z czego 230 przypada na Polskę – dodaje Agnieszka Gosiewska. Dyskonty odpowiadają już za ok 12 proc. wartości handlu, podczas gdy średnia europejska zbliża się do 19 proc. Dlatego choćby także z racji spowolnienia gospodarczego i niższych niż u konkurencji cen będą się szybko rozwijały.
Mimo podążania zgodnie z ogólnoświatowymi trendami polski rynek handlowy ciągle jest najbardziej specyficzny w Europie. Działa u nas aż
150 tys. sklepów spożywczych, co jest najwyższym wynikiem na starym kontynencie. Jedynie Włochy z liczbą 134 tys. zbliżają się do tego wyniku, choć w porównywanej do Polski Hiszpanii jest ich trzy razy mniej, a większej Francji tylko 38 tys. – W Polsce ciągle aż 58 proc. obrotów handlu generuje segment tradycyjny, choć w większości państw oscyluje on w okolicach 20 proc. – mówi Szymon Mordasiewicz z Nielsena.