Władze Orlenu porozumiały się wczoraj z litewskim Ministerstwem Gospodarki w sprawie odkupienia prawie 10 proc. akcji rafinerii w Możejkach, dzięki którym polska firma stanie się jej wyłącznym właścicielem. Dla Orlenu to jednak „przykra formalność”, bo oznacza wydatek w wysokości ponad 960 mln zł.
[wyimek]961 mln zł według obecnego kursu dolara Orlen ma zapłacić rządowi Litwy za akcje Mażeikiu Nafta[/wyimek]
Transakcja nie ma praktycznego znaczenia, gdyż jako właściciel 90-proc. pakietu akcji polska firma miała już pełną kontrolę nad Mażeikiu Nafta. Dlatego gdy kilka tygodni temu władze w Wilnie – zgodnie z umową prywatyzacyjną z grudnia 2006 r. – wystąpiły do PKN z wnioskiem o nabycie ostatniego pakietu, koncern postanowił grać na zwłokę. Jeszcze w ubiegłym tygodniu szef Orlenu Jacek Krawiec mówił „Rz”, że są problemy z wypełnieniem umowy z rządem Litwy, bo jego wniosek zawiera błędy formalne. Na późniejszym sfinalizowaniu umowy szefom polskiego koncernu zależało zresztą od dawna. Analitycy rynku uznali strategię władz Orlenu za właściwą.
Pieniądze na resztówkę Mażeikiu Nafta nie są problemem – PKN zapewnił sobie linię kredytową na ten cel już w 2008 r. Chodzi o termin zapłaty i kurs dolara. W zawartej wczoraj umowie ustalono, że jedną piątą należnej kwoty (ok. 192 mln zł) Orlen zapłaci w najbliższych dniach, a resztę „najpóźniej 30 kwietnia”. To, ile faktycznie Orlen będzie kosztować transakcja na Litwie, zależy od wartości złotego wobec amerykańskiego dolara. Umocnienie naszej waluty o 10 groszy to dla PKN oszczędność ponad 70 mln zł.
Niejako przy okazji rozmów o nabyciu akcji PKN Orlen chciał załatwić kwestię przejęcia przez Mażeikiu Nafta kontroli nad terminalem w Butyndze oraz budowy rurociągu łączącego go z rafinerią. Swój interes miał też litewski Skarb Państwa, któremu zależało na prawie do konsultacji, gdyby PKN Orlen chciał sprzedać akcje firmy w Możejkach. Nie wiadomo, czy którąkolwiek z tych spraw uzgodniono przy zawarciu w czwartek umowy. Szef PKN Orlen Jacek Krawiec był nieuchwytny.