– W ciągu najbliższych dwóch tygodni negocjacji powinniśmy doprowadzić do szybkiego uruchomienia funduszu na adaptację do zmian klimatu i transfer technologii. Drugim celem jest ambitne porozumienie w sprawie redukcji emisji i wieloletnie zobowiązanie do pomocy finansowej w ramach funduszu klimatycznego. Trzecim zadaniem będzie opracowanie wspólnej długoterminowej wizji zmniejszania emisji – powiedział na otwarciu konferencji główny negocjator ONZ ds. klimatu Ivo de Boer.
Stanowisko Unii Europejskiej, w tym Polski, reprezentuje na COP15 Szwecja, która w tym półroczu przewodniczy UE. Polscy negocjatorzy mają jednak wpływ na proces negocjacji. Starają się, by szybka pomoc dla adaptacji do zmian klimatu nie była wpisana do tekstu końcowego porozumienia, ale stanowiła odrębną deklarację.
Państwa rozwinięte – Japonia, Norwegia, UE i prawdopodobnie także Stany Zjednoczone – są skłonne przeznaczyć już od przyszłego roku po kilka miliardów dolarów na pomoc dla najbiedniejszych państw dotkniętych klęskami żywiołowymi wywołanymi przez zmiany klimatu. W sumie na koncie ONZ, w ramach tzw. funduszu szybkiej pomocy, mogłoby się zgromadzić 20 – 30 mld dol., co uspokoiłoby trochę roszczenia najbiedniejszych krajów.
[wyimek]100 mld zł musi zainwestować Polska, aby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o 20 proc.[/wyimek]
Polska nie zgadza się, aby zobowiązania z tytułu tego doraźnego wsparcia miały dla nas charakter obligatoryjny. Oznaczałoby to, że już od przyszłego roku trzeba byłoby znaleźć w budżecie kilkaset milionów euro na ten cel. Nasi negocjatorzy argumentują, że zgodnie z obowiązującym jeszcze protokołem z Kioto należymy do grupy państw w okresie transformacji, które nie są zobowiązane do pomocy innym krajom. Polska deklaruje jednak, że może przekazywać dobrowolną sumę.