Wieś trwa dzięki dopłatom

Realne ceny skupu produktów rolnych w ostatnich pięciu latach spadły o 5,6 proc. W tym czasie środki produkcji mocno drożały. Bez unijnych dopłat do ziemi polskie rolnictwo nie byłoby opłacalne

Publikacja: 15.01.2010 02:44

Wieś trwa dzięki dopłatom

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

W ostatnich pięciu latach ceny skupu surowców rolnych rosły wolniej niż inflacja i ceny żywności, a także znacznie wolniej niż środki produkcji: maszyny i nawozy – oblicza Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. – Z transferów pieniędzy unijnych dla rolnictwa korzystają inne sektory. To nieuchronne, ale problemem są proporcje cen środków produkcji do cen skupu – zauważa prof. Jerzy Wilkin z Uniwersytetu Warszawskiego.

Ceny skupu głównych surowców rolnych: zbóż, ziemniaków, mięsa, mleka i zwierząt, zmalały realnie o 5,6 proc. w latach 2005 – 2009 – obliczył IERiGŻ. W tym czasie realne ceny detaliczne środków produkcji wzrosły aż o 14 proc., a ceny detaliczne żywności prawie się nie zmieniły.

Jak zauważa autorka opracowania Jadwiga Seremak-Bulge, stworzyło to korzystne warunki do wzrostu popytu na żywność i poprawę kondycji firm z sektora spożywczego. Jednocześnie stało się źródłem inflacyjnego wzrostu kosztów i spadku opłacalności produkcji rolniczej.

– Niskie ceny skupu nie wpływają na obniżki cen w sklepach, konsumenci na tym nie zyskują – zauważa Krzysztof Ardanowski, doradca prezydenta RP.

[wyimek]2,3 mln osób jest zatrudnionych w polskim rolnictwie[/wyimek]

Reklama
Reklama

Najbardziej w ostatnich pięciu latach ucierpieli producenci trzody i jęczmienia, którzy realnie dostają o 23 proc. mniej za swoją produkcję niż w 2004 r. Ceny skupu mleka spadły realnie o 8 proc., drobiu – o 11 proc. Zdecydowanie w ostatnich pięciu latach zyskali tylko producenci ziemniaków, które w tym czasie nominalnie zdrożały o 43 proc., a realnie – prawie o 25 proc. Zyskali także producenci wołowiny.

Niekorzystne zmiany cen płaconych przez rolników i przez nich otrzymywanych powodowały spadek dochodów. Zrekompensowały je jednak dopłaty bezpośrednie wypłacane do każdego hektara użytków rolnych. – Gdyby nie dopłaty obszarowe, polskie rolnictwo, podobnie jak rolnictwo w wielu krajach unijnych, nie przynosiłoby zysku – podkreśla Krzysztof Ardanowski.

– Ostateczny wynik dochodów rolniczych jest pozytywny dzięki dopłatom. W tej sytuacji nie sądzę, by w przyszłości płatności te zostały wycofane. Brakuje pomysłu, jak je zastąpić – ocenia prof. Jerzy Wilkin.

Polscy rolnicy wydają rocznie ok. 57 mld zł na prowadzenie działalności, z czego prawie połowę stanowią koszty bezpośrednie: zakupu energii, środków ochrony roślin, nawozów, maszyn.

– Siła nabywcza rolników uległa zwiększeniu ze względu na płatności bezpośrednie i to spowodowało nie tylko wzrost cen maszyn oraz nawozów, ale także cen ziemi. Korzystają z tego jej właściciele, nawet jeśli nie pracują jako rolnicy – dodaje prof. Wilkin.

Prawidłowością jest, że gdy rolnicy dostają na swoje konta dopłaty bezpośrednie, to handlowcy automatycznie podnoszą ceny. W grudniu, gdy zaczynają się płatności, Agencja Nieruchomości Rolnych zawiera też najwięcej transakcji sprzedaży gruntów.

Reklama
Reklama

Najbardziej drożeją nawozy. Po podwyżkach sięgających w 2008 r. 40 proc., w ubiegłym roku ich ceny zaczęły wreszcie spadać ze względu na niższy popyt i przecenę surowców na giełdach.

Według obliczeń dr. Lecha Goraja z IERiGŻ, gdyby nie było dopłat bezpośrednich, ceny materiałów do produkcji rolniczej musiałyby spaść o 40 proc., by rolnicy uzyskiwali dochody w tej samej wysokości co obecnie z dopłatami. W przeciwnym wypadku ceny skupu produktów rolnych musiałyby wzrosnąć średnio o 19 proc.

Zdaniem Lecha Goraja rozwiązaniem dla poprawy dochodowości polskiego rolnictwa jest powiększenie średniej powierzchni gospodarstw. W jego ocenie z prowadzenia działalności rolniczej powinno zrezygnować ok. 0,5 mln osób (na ponad 2 mln zatrudnionych i 1,4 mln pobierających dopłaty bezpośrednie). Wówczas dochody pozostałych rolników uległyby znaczącej poprawie. – Wreszcie zaczyna się rozsądnie oceniać kondycję rolnictwa. Do tej pory przedstawiano je jako obszar wyjątkowej prosperity, podczas gdy większość pieniędzy przepływa przez gospodarstwa i nie wpływa znacząco na poziom życia rodzin – mówi Krzysztof Ardanowski.

[ramka][b]Długie wychodzenie z kryzysu nie przyniesie szybkiego wzrostu cen[/b]

W pierwszej połowie tego roku, czyli do nowych zbiorów, sytuacja na rynku cen produktów rolnych nie powinna się w kraju zmienić. Dopiero w długim okresie eksperci przewidują wzrost cen. Według oceny Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej powolne wychodzenie świata z recesji i przede wszystkim rozwój Chin i Indii prowadzić będą do wzrostu cen surowców, w tym głównie energii i nawozów.

Wzrost cen otrzymywanych przez rolników będzie natomiast niewielki, a zdecyduje o tym presja podaży na rynku zbóż. Polskie zapasy zbóż wynoszą obecnie ok. 5 mln ton i są najwyższe od 30 lat. Tanie zboże będzie wykorzystywane głównie jako pasza dla zwierząt, co w przyszłości spowoduje spadek cen mięsa. Już teraz jest widoczna większa podaż wieprzowiny wraz z wchodzeniem w rosnącą fazę cyklu świńskiego (tzw. świńska górka). IERiGŻ przewiduje też, że wzrost cen skupu mleka, które drożeje od sierpnia 2009 r., zostanie w pierwszej połowie tego roku zahamowany.

Reklama
Reklama

Według prof. Jerzego Wilkina z Uniwersytetu Warszawskiego po wyjściu gospodarek z kryzysu należy przygotować się na długi okres wysokich cen surowców rolnych. Ich wzrost był bardzo silny w latach 2006 – 2008 ze względu na znaczny popyt. Dopiero kryzys gospodarczy spowodował ograniczenie popytu na żywność i pozostałe produkty rolne.[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

[mail=m.kozmana@rp.pl]m.kozmana@rp.pl[/mail][/i]

W ostatnich pięciu latach ceny skupu surowców rolnych rosły wolniej niż inflacja i ceny żywności, a także znacznie wolniej niż środki produkcji: maszyny i nawozy – oblicza Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. – Z transferów pieniędzy unijnych dla rolnictwa korzystają inne sektory. To nieuchronne, ale problemem są proporcje cen środków produkcji do cen skupu – zauważa prof. Jerzy Wilkin z Uniwersytetu Warszawskiego.

Ceny skupu głównych surowców rolnych: zbóż, ziemniaków, mięsa, mleka i zwierząt, zmalały realnie o 5,6 proc. w latach 2005 – 2009 – obliczył IERiGŻ. W tym czasie realne ceny detaliczne środków produkcji wzrosły aż o 14 proc., a ceny detaliczne żywności prawie się nie zmieniły.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Biznes
Przedsiębiorcy boją się wyższych ceł Trumpa
Biznes
Polak wrócił na Ziemię. Czy wykorzystamy kosmiczną szansę?
Biznes
Ultimatum Trumpa dla Putina, mniej ofert pracy, Bruksela szykuje cła odwetowe
Biznes
Nowy szef Konfederacji Lewiatan: Wyobrażam sobie fuzje organizacji biznesowych
Biznes
Trump straszy UE, Ryanair wraca do Modlina, KE planuje nowe podatki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama