Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że jeszcze w tym półroczu Energa może zawrzeć ostateczne umowy z partnerami na budowę największej w kraju elektrowni gazowej i mniejszej elektrociepłowni. Zaawansowane są też rozmowy w sprawie budowy bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka, ale trwające przygotowania w Ministerstwie Skarbu do ogłoszenia przetargu na akcje gdańskiej grupy, utrudniają podjęcie ostatecznych decyzji w sprawie głównych inwestycji.
Nieoficjalnie mówi się wręcz, że rozbudowa Ostrołęki to „niewiadoma”. Szef Energi wprawdzie liczy, że powinien być gotowy w 2016r., ale negocjacje z partnerami są trudne.
– Procedura prywatyzacyjna powoduje, że zastanawiają się oni, czy warto zaangażować się w ten projekt, bo nie ma pewności, czy po prywatyzacji nowy właściciel Energi będzie chciał go kontynuować – przyznaje prezes Mirosław Bieliński.
Rozbudowa Ostrołęki czyli nowy blok na ok. 1000 MW może kosztować ok. 3 mld zł. Natomiast na inwestycje gazowe i elektrociepłownię planowaną w Lotosie potrzeba w sumie ok.7,5 mld zł.
Gdańska grupa, choć jest najmniejszą z czterech powołanych przez Państwo, jak dotąd nie miała problemów ze zdobyciem kredytów na 2 mld zł na linie energetyczne. Teraz zaczyna organizować finansowanie na nowe bloki gazowe i olejowe. Szef grupy Mirosław Bieliński uważa, że nie powinno być także z tym problemu. Ze względu na to, że każda z nich będzie realizowana z partnerami i to pozwoli ograniczyć koszty własne Energi. Inwestorzy zwykle gwarantują ok. 20-30 proc. środków i tak będzie w każdym z tych projektów. Reszta wydatków finansowana jest długiem. Zdaniem prezesa Bielińskiego ze względu na przewagę dystrybucji nad wytwarzaniem w Grupie, każdy z tych projektów daje instytucjom finansującym gwarancje przychodów. – Energia z nowych bloków na pewno zostanie sprzedana naszym klientom i wykorzystana, banki nie mają więc powodów do obaw – mówi. – Tym bardziej, że nawet Energa Operator na budowę linii zdołała uzyskać kredyty bez zastawów i hipoteki.