W awanturze udział biorą: PKP Polskie Linie Kolejowe, PKP InterCity i Przewozy Regionalne, z czego dwie pierwsze spółki mają wspólnego właściciela – Skarb Państwa. Obaj przewoźnicy są zadłużeni i obaj mają zlikwidować część swoich pociągów. Wygląda na to, że gra jest fair.
[b] [link=http://blog.rp.pl/blog/2010/05/21/wygrani-i-przegrani-awantury-o-tory/] Skomentuj na blogu[/link][/b]
Przewozy Regionalne do grudnia 2008 roku również były spółką państwową. Wtedy to przeszły w ręce 16 marszałków. Zanim jednak trafiły do samorządu, rząd zabrał im wszystkie pociągi międzyregionalne i dał je PKP InterCity. InterCity była w porównaniu z siostrzaną spółką małym przedsiębiorstwem obsługującym segment rynku z wyższej półki – i co najważniejsze – przynoszącym zyski i zmierzającym na giełdę. Przewozy Regionalne miały kursować tylko na trasach regionalnych, państwowy przewoźnik miał obsługiwać połączenia dalekobieżne. Podział przejrzysty, przewoźnicy nie konkurowaliby ze sobą.
Dla InterCity taki prezent oznaczał jednak sporą rewolucję, która koniec końców spółce zaszkodziła. Na bazie przejętych połączeń przewoźnik z grupy PKP stworzył markę TLK – tanie połączenia, do których dopłaciło państwo. Kontrakt został podpisany na rok. Przyznane pieniądze jednak skończyły się już po niecałych czterech miesiącach. Tanie pociągi kursują dalej i pogarszają wynik spółki.
Przewozy międzywojewódzkie były jednymi z najbardziej dochodowych połączeń w spółce Przewozy Regionalne, która od lat przynosiła straty. Ich zabranie, zdaniem nowego właściciela, oznaczało konieczność dopłacania coraz większych pieniędzy do kasy spółki obsługującej już tylko przewozy regionalne.