Nawet o zainteresowaniu Grecją, przez którą przetoczyła się fala zamieszek, decyduje cenowe porównanie z Turcją, a nie perspektywa zepsucia urlopu przez ekonomiczne i społeczne niepokoje.
W ubiegłym roku Grecję odwiedziło ok. 14,9 mln turystów. W stosunku do roku 2008 oznacza to spadek o 6,4 proc. Kto przyjeżdżał? Głównie Europejczycy (ponad 90 proc.), następnie Amerykanie i turyści z Azji. Najważniejszymi gośćmi są Niemcy (16 proc. przyjezdnych) oraz turyści z Wielkiej Brytanii (14 proc.). Obie nacje w tym roku nie dopisują. Zwłaszcza Niemcy, z których znaczna część z nastaniem kryzysu odwołała rezerwacje.
[srodtytul]Spokojnie na wyspach[/srodtytul]
Polskie biura turystyczne nie kasowały jednak rezerwacji, nawet gdy w Atenach wybuchły zamieszki. Zdecydowana większość gości i tak leci na Rodos, Kretę lub na Riwierę Olimpijską, odległe od protestujących miast i spokojne. – Grecy zdają sobie sprawę, że napięcia na pełnych turystów wyspach byłyby dla nich ekonomicznym samobójstwem – uważa dyrektor ds. marketingu Itaki Piotr Henicz.
Ale Polaków mimo wszystko ubywa. Już w ubiegłym roku z Polski przyjechało do Grecji ok. 203 tys. turystów, co stanowi 1,4 proc. udziału w całości przyjazdów do tego państwa. Ale w stosunku do sezonu rok wcześniej liczba przyjazdów skurczyła się mocno – aż o 24,6 proc. W tym roku spadek prawdopodobnie będzie się utrzymywał. – Polacy nie boją się kryzysu. To ucieczka od wysokich cen– mówi radca z polskiej ambasady w Atenach Andrzej Jankowski. I trudno się dziwić: 15 – 20 euro za posiłek w taniej ateńskiej tawernie, 5 – 7 euro za kawę. – Coraz więcej osób woli pojechać do tańszej Turcji – dodaje Jankowski.