Notowania bawełny na światowych giełdach osiągnęły rekordowy poziom, nienotowany od 150 lat. Powodem są niskie zapasy i klęski żywiołowe, które niszczą uprawy. Zdaniem Izby Bawełny podwyżki będą nieuniknione, jeśli producenci chcą utrzymać jakość. Koszty bawełny w cenie markowych jeansów to tylko 7 proc., w markowym podkoszulku stanowi ona 1 – 2 proc. Ale w przypadku ubrań mało znanych marek koszty surowców stanowią 10 – 20 proc. W cenach pościeli, szlafroków i ręczników jest to już 30 – 40 proc. Wieloletnia średnia cena bawełny wynosiła ok. 1600 – 1700 dolarów za tonę. Teraz za tonę bawełny z szybką dostawą trzeba zapłacić 4500 – 4700 dolarów.
– Tę cenę płaci ostateczny odbiorca. Zawiera ona już wszystkie koszty ubezpieczeń i transportu – twierdzi Andrzej Drożdż, ekspert Izby Bawełny.
Produkcja tekstyliów wzrosła w Polsce w ubiegłym roku o 7 proc., do blisko 7 mld zł. To bardzo dobry wynik, wzrasta także eksport odzieży i import. Jak pokazują dane, Polska ma dodatni bilans handlu z Unią Europejską, ale importuje coraz więcej tekstyliów z Dalekiego Wschodu.
Polskie firmy coraz częściej przenoszą produkcję za granicę, głównie do Chin, Wietnamu i Bangladeszu.
– Staramy się minimalizować ryzyko związane ze wzrostem cen bawełny poprzez różne działania, np. przenoszenie większej liczby zleceń produkcyjnych do krajów, gdzie ceny wyrobów są korzystniejsze – mówi Dariusz Pachla, wiceprezes LPP, grupy odzieżowej posiadającej takie marki, jak Reserved, Cropp, House.