Rosyjski potentat od ponad roku próbuje przekonać władze w Kijowie, że takie joint venture byłoby bardzo korzystne. Najpierw z propozycją wystąpił premier Władimir Putin, a potem w czasie kilkukrotnych dwustronnych rozmów ofertę powtarzali szefowie Gazpromu, ale bez skutku.
Dzisiejsza wypowiedź przywódcy ukraińskiego oznacza definitywne odrzucenie propozycji Rosjan. Wiktor Janukowycz stwierdził natomiast, że jego kraj jest zainteresowany współpracą z Gazpromem przy modernizacji systemu gazociągów tranzytowych, którym rosyjski potentat śle większość gazu przeznaczonego dla odbiorców Europie. (Drugi szlak wiedzie przez Białoruś i Polskę – to gazociąg jamalski.) Tworząc spółkę z Naftohazem, Gazprom zyskałby możliwość kontrolowania gazociągów i wpływu na wysokość opłat za ich wykorzystanie. Wpływy z nich to istotne źródło przychodów Naftohazu.
Ukraińska odmowa najpewniej jest zaskoczeniem dla Gazpromu, bo jego szefowie wiele obiecywali władzom w Kijowie w zamian za przyjęcie propozycji spółki. Przede wszystkim zapowiadali, że Ukraina będzie mogła kupować taniej rosyjski gaz i to nawet po tak niskich cenach, jakie obowiązują na rosyjskim rynku.
Szefowie Gazpromu liczyli, że to będzie wystarczająca zachęta dla Ukrainy, która płaci za rosyjski surowiec niewiele mniej niż odbiorcy w Europie Zachodniej. Tym bardziej, że władze w Kijowie zabiegają w Moskwie – jak dotąd bez żadnego skutku – o obniżenie ceny i zmianę sposobu jej obliczania, ustalonej w długoterminowym kontrakcie.
Płatność za rosyjski import tylko w czerwcu wyniosła 860 mln dol., ale w miesiącach zimowych – wraz ze wzrostem zapotrzebowania rachunki były znacznie wyższe – ok. 1,4-1,6 mld dol. miesięcznie. W drugim kwartale cena rosyjskiego surowca wyniosła ok. 297 dol. za każde 1000 m