Reklama

Ubrania tanio kupię

Powoli kończy się sezon letnich wyprzedaży. Nie oznacza to jednak, że ceny ubrań przestaną spadać

Publikacja: 20.08.2012 01:04

Ubrania tanio kupię

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik

Rynek odzieżowy i obuwniczy już od dawna odczuwa najmocniej spadek popytu i większą skłonność do ograniczania wydatków konsumpcyjnych. W badaniach właśnie ta kategoria wskazywana była zazwyczaj jako jedna z pierwszych, na której Polacy planują oszczędzać.

Dlatego nie ma się co dziwić, że firmy wszelkimi sposobami starają się zachęcać klientów, aby z kupowania ubrań czy butów jednak nie rezygnowali. W tym roku letnia wyprzedaż w wielu sieciach rozpoczęła się już na początku czerwca – aż o miesiąc wcześniej, niż działo się to w latach poprzednich.

Taniej w sieci

Choć w tradycyjnych sklepach w centrach handlowych posezonowe obniżki cen już się kończą, to nadal w najlepsze trwają w Internecie. Z analizy wykonanej przez firmę PayU wynika, że na największe obniżki można liczyć w e-sklepie Cropp – rabaty wahają się od 50 do 75 proc. W przypadku marki House można liczy na ceny niższe o 20–50 proc., z kolei w przypadku Wólczanki czy Vistuli można robić zakupy nawet o połowę taniej niż wcześniej. Nic więc dziwnego, że tradycyjny handel odczuwa coraz mocniej zmiany zachowań konsumentów. Liczba klientów w galeriach handlowych spada – wiele sklepów przyznaje, że klienci przychodzą do nich jedynie przymierzyć towar, którego i tak poszukają – z reguły za niższą cenę – już w sieci.

– Dodatkowo konsument, który zawarł umowę sprzedaży przez Internet, może od niej odstąpić bez podawania przyczyn, składając stosowne oświadczenie na piśmie w terminie dziesięciu dni, licząc od dnia wydania rzeczy. Najlepiej przesłać takie oświadczenie listem poleconym za zwrotnym potwierdzeniem odbioru – mówi Adrian Witkowski z PayU. – W takiej sytuacji kupujący zostanie zwolniony także z poniesionych wcześniej kosztów przesyłki, odpowiednia kwota powinna zostać mu zwrócona – dodaje.

Z badania przeprowadzonego przez firmę PMR wynika, że 38 proc. sieci odzieżowych i obuwniczych ocenia obecną sytuację rynkową jako raczej niekorzystną. Duże firmy są jednak bardziej optymistyczne w przewidywaniach na drugą połowę roku – oczekują poprawy lub nie przewidują zmian. Ogółem 54 proc. firm przewiduje, iż ich przychody w 2012 r. wzrosną, a zdaniem 30 proc. ich wartość się nie zmieni. PMR podaje także, że w 2011 r. sprzedaż odzieży i obuwia wzrosła o 1 proc., do 27 mld zł. Na 2012 r. firma prognozuje wzrost wartości rynku o 2,5 proc.

Reklama
Reklama

Popularne dyskonty

Polacy faktycznie z zakupów nie rezygnują, ale kupują je w innych sklepach, niż robili to wcześniej. Sieci hipermarketów przyznają, że odzież stanowi co najmniej kilka, a nawet 10 proc. obrotów. W przypadku największych firm w tym kanale dystrybucji oznacza to rocznie nawet do 1 mld zł. – Dużej grupy naszych klientów nie interesuje marka produktu. Ubrania mają być tanie i wyglądać w miarę dobrze – mówi przedstawiciel jednej z sieci. Ofertę tego typu produktów rozwijają także sieci dyskontowe – widać to bardzo mocno zwłaszcza w przypadku sieci Lidl. Jednak tradycyjnym sklepom odzieżowym wyrasta także nowy rywal, czyli dyskonty odzieżowe. Dla nich także priorytetem są niskie ceny, a marka produktu w zasadzie nie ma znaczenia. Duże zainteresowanie ich ofertą przekłada się na tempo rozwoju – dwaj przedstawiciele tego rynku, czyli Pepco oraz Textilmarket, to już odpowiednio druga oraz trzecia pod względem liczby placówek sieć odzieżowo-obuwnicza w Polsce. Pochodzące z RPA Pepco ma ich już ponad 340, rocznie otwiera 60–80 nowych, a według firmy na polskim rynku jest miejsce na co najmniej 600.

– Zakładamy uruchomienie ok. 60 sklepów w całym 2012 r., z czego 22 zostały już otwarte – mówi Radosław Wiśniewski, prezes zarządu Redanu, do którego należy Textilmarket. – Dostępny u nas towar pochodzi przede wszystkim od krajowych producentów i dystrybutorów. Udział bezpośredniego importu z Dalekiego Wschodu jest jeszcze niewielki, ale stopniowo zaczyna rosnąć – dodaje Wiśniewski.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora p.mazurkiewicz@rp.pl

Mniejsze wydatki na odzież

Polacy ograniczają kupno ubrań

W statystycznym gospodarstwie domowym miesięczny budżet na tego typu wydatki to ledwie ok. 50 złotych na osobę. Co więcej, w ostatnich latach wartość wydatków na ubrania w zasadzie się nie zmienia. Rośnie za to wolumen kupowanej odzieży, co oznacza, że coraz chętniej kupowane są rzeczy z coraz niższymi cenami. Nie jesteśmy pod tym względem w Europie ewenementem. Wydatki na odzież ograniczają także mieszkańcy najbogatszych państw Unii Europejskiej. Dlatego dla firm odzieżowych zarówno ze średniej, jak i najwyższej półki od lat głównym kierunkiem rozwoju jest Azja, a zwłaszcza Chiny.

Biznes
Producenci napojów uciekają z systemu kaucyjnego
Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Biznes
Polskie firmy chcą zamrożenia AI Act
Biznes
Nowe technologie nieodłączną częścią biznesu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama