Wszystkie 50 eksploatowanych w tej chwili na całym świecie maszyn zostało uziemionych i nie wiadomo, kiedy zaczną znów przewozić pasażerów. To mogą być miesiące, a nie tygodnie – ostrzegają eksperci.
FAA dołączyła do japońskich władz regulacyjnych i zamierza skontrolować proces produkcyjny wytwarzanych w Kioto feralnych akumulatorów litowo-jonowych, które dwukrotnie zapaliły się w dreamlinerach. Producent, firma GS Yuasa, deklaruje pełną współpracę, ale prowadząca wraz z FAA dochodzenie Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) wykluczyła już potencjalnie najbardziej prawdopodobną przyczynę awarii akumulatora, która zmusiła kilka dni temu samolot All Nippon do awaryjnego lądowania – okazało się, że bateria nie była przeciążona. W żadnym przypadku napięcie w akumulatorze nie przekroczyło dopuszczalnego poziomu 32 Volt – twierdzi NTSB.
Zdaniem ekspertów taka konkluzja raczej utrudni niż ułatwi dotarcie do sedna problemu. Także według NTSB, który testuje akumulatory w Arizonie (znajduje się tam firma Securaplane Technologies produkująca urządzenia zasilające) poszukiwanie przyczyny awarii może wymagać rozszerzenia badań i zajmie więcej czasu. Tym bardziej, że Dreamliner, jako najbardziej zaawnsowany technologicznie samolot na świecie, jest w dużo większym stopniu uzależniony od zasilania elektrycznego od wcześniejszych samolotów. Jednym z potencjalnych scenariuszy może być zbyt szybkie rozładowanie się akumulatora, co w skrajnych przypadkach też może doprowadzić do przegrzania.
– To nie wygląda na szybkie rozwiązanie kryzysu dla Boeinga. Jakiekolwiek poważniejsze zmiany, wymagające interwencji w konstrukcję samolotu mogą zająć miesiące – mówi cytowana przez CNN Mary Schiavo, była inspektor amerykańskiego Departamentu Transportu. I dodaje, że Boeing miał dużo szczęścia, że awarie akumulatorów nie doprowadziły do poważniejszego wypadku, a nawet katastrofy. – Jest mnóstwo rzeczy, których jeszcze nie wiemy – dodaje Richard L. Aboulafia analityk rynku lotniczego w firmie badawczej Teal Group Corp. Jego zdaniem rozwiązanie może zarówno bardzo skomplikowane, albo bardzo proste. Takim ostatnim scenariuszem może być wykrycie wadliwej serii akumulatorów. Ale ustalenie tego może być czasochłonne.
Dla koncernu z Seattle może to oznaczać poważne kłopoty. Boeing ma już zamówienia na 800 dreamlinerów, a cena każdego z nich oscyluje wokół 200 milionów dolarów i produkuje pięć nowych maszyn miesięcznie. Na razie wstrzymano przekazywanie nowych maszyn liniom lotniczym, a o odszkodowania już się upominają przewoźnicy eksploatujący samoloty 787. Pół setki dreamlinerów, w tym trzy maszyny przekazane przez Boeinga Polskim Liniom Lotniczym LOT musi czekać aż do momentu, gdy producent udowodni, że zostały rozwiązane wszystkie problemy dotyczące bezpieczeństwa samolotów. Sekretarz transportu Ray LaHood zapewnił, że nie pozwoli Boeingom 787 latać, dopóki nie będzie w 1000 proc. przekonany o ich niezawodności.