Nie polecimy już Wizz Airem z Corku do Gdańska, Katowic, Poznania, Warszawy i Wrocławia. Inne skasowane trasy to połączenia między Madrytem a Warszawą, Madrytem a Katowicami oraz loty z Poznania na rzymskie Fiumicino, ze Stavanger do Warszawy, z Londonu Luton do Łodzi, z Forli do Katowic, z Dortmundu do Łodzi i Poznania.
Zamiast tego węgierski przewoźnik postanowił się rozwijać głównie w Rumunii i na Ukrainie. Rok temu Ryanair zapowiadał, że będzie konkurował z Wizz Airem cenami i częstotliwością lotów z Corku do Polski. Plany te zrealizował - Irlandczycy wyrugowali Węgrów z tego miasta całkowicie, chociaż nie uruchomili połączenia z Corku do Katowic, ale do Krakowa. Węgrzy z kolei zaczęli ostro oszczędzać i np. zrezygnowali z rzymskiego Fiumicino, wymieniając bazę na Ciampino - nadal latają tam z Gdańska. Węgierska linia zrezygnowała również z latania do Forli, zmieniając ją na Bolonię.
Kolejnych zmian należy się spodziewać po ponownym uruchomieniu lotniska w Modlinie, gdzie zarówno Wizz Air, jak i Ryanair zamierzają się przenieść w możliwie najkrótszym czasie.
Węgierska linia zwija się głównie w Polsce oraz w mniejszym stopniu w Czechach. To, że na cały sezon letni planuje uruchomienie 60 nowych tras i wzrost przewozów o 9 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim, zawdzięcza przede wszystkim większej aktywności w portach rumuńskich. Tam Ryanair jeszcze nie dotarł.
I Ryanair, i Wizz Air zyskały wielu pasażerów, kiedy zostały zmuszone do przeniesienia swoich operacji w Warszawie z lotniska w Modlinie na lotnisko im. Fryderyka Chopina. Dla przewoźników oznaczało to co prawda wyższe koszty, ale dla pasażerów było to rozwiązanie wygodniejsze.