W resorcie gospodarki z udziałem prof. Macieja Kaliskiego, szefa departamentu górnictwa odbyła się narada dotycząca przyszłości zarządzania branżą górniczą w Polsce – dowiedziała się „Rz".

Po tym, gdy media ujawniły, że były szef Sandvika Andrzej J. opowiedział prokuraturze o tym, jak jego firma wygrywała przetargi w kopalniach, w branży zrobiło się nieciekawie. Z naszych informacji wynika, że na liście wskazanej przez Andrzeja J. jest ponad 70 ważnych nazwisk, nie tylko ze Śląska, ale akurat w przypadku tego regionu chodzi nie tylko o byłych szefów kopalń, ale nawet o byłych członków zarządów spółek węglowych. Na razie jednak nie mają oni postawionych zarzutów.

2 proc. nominalnego PKB wytworzyły w ubiegłym roku polskie spółki węgla kamiennego

Jednak, jak ustaliliśmy, część osób związanych ze sprawą łapówek za maszyny górnicze (ich wartość może przekraczać 10 mln zł) może się pokrywać ze sprawą tzw. afery klejowej z 2010 r., w której oskarżonych jest ponad 20 osób. Przypomnijmy, że wówczas po ujawnieniu zarzutów posady stracili m.in. ówcześni szefowie Kompanii Węglowej czy Katowickiego Holdingu Węglowego. Ujawniona trzy lata temu sprawa dotyczy w sumie ponad 20 osób. W tym przypadku również wchodzą w grę kilkumilionowe łapówki.

– Za chwilę może się okazać, że górnictwo straci nawet ponad połowę dotychczasowych fachowców na szczeblu kierowniczym – mówi „Rz" osoba znająca sprawę. Zwłaszcza że w dużej mierze chodzi o ludzi, którzy z górnictwem węgla kamiennego związani są od wielu lat. – Być może do właściciela dotarło, że sprawa jest naprawdę poważna – przypuszcza nasz rozmówca z branży. Polska jest największym w UE i drugim w Europie producentem węgla kamiennego. Kopalnie zatrudniają ok. 110 tys. osób.