Reklama

Dokąd na narty, dokąd w tropiki

Turcja i Gruzja to poza Tyrolem i Alpami najpopularniejsze kierunki narciarskie tego sezonu zimowego.

Publikacja: 23.11.2013 07:22

Dołek w podróżach lotniczych oznacza też niskie ceny. Polacy korzystają z tego coraz częściej.

Dołek w podróżach lotniczych oznacza też niskie ceny. Polacy korzystają z tego coraz częściej.

Foto: AFP

Polacy poszukujący w trakcie zimowych miesięcy odpoczynku w ciepłych krajach najczęściej wybierają Azję Południowo-Wschodnią: Tajlandię czy indonezyjską wyspę Bali, gdzie właśnie skończył się monsun, którego tragiczne skutki widzieliśmy na Filipinach.

– Na razie zanotowaliśmy 3-proc. wzrost rezerwacji na wycieczki do krajów tego regionu – mówi Łukasz Neska z eSKY.pl.

400 złotych

zapłacimy za przewóz poza Europę sprzętu do nurkowania, wspinaczki, nart czy roweru

W LOT największy popyt na zimowe rezerwacje, oprócz lotów atlantyckich, jest także na podróże np. do Pekinu, gdzie zima potrafi być wyjątkowo mało przyjazna. Tyle że zakupy są tam niezmiennie atrakcyjne.

Reklama
Reklama

– Mało wolnych miejsc w sprzedaży jest też już z Krakowa do Warszawy, a potem z Warszawy do Lwowa, Pragi czy Madrytu – mówi rzeczniczka LOT Barbara Pijanowska-Kuras.

W promocji LOT „Szalona środa" bilety nieznacznie drożeją. Dwa tygodnie temu promocje na trasy po Europie zaczynały się od niespełna 400 zł. Teraz jest to niespełna 500 zł. Drożej – bo najtańsze klasy rezerwacyjne sprzedają się najszybciej.

Skorzystać z boomu

Z lotniczego boomu w kraju korzystają także inne linie lotnicze, które operują z Polski. Wprawdzie atrakcyjna promocja dubajskich linii Emirates skończyła się 20 listopada (companion travel – jeśli jedna osoba leci w klasie ekonomicznej, druga, towarzysząca, płaci połowę), to, jak zapewnia szef przedstawicielstwa tej linii w Polsce, nie trzeba będzie długo czekać na kolejne oferty.

W ubiegłym roku Emirates oferowały companion travel na tajlandzką wyspę Phuket w klasie biznes za 7,5 tys. zł. Gdyby linia powtórzyła ofertę w tym roku, to np. do Bangkoku można byłoby polecieć nawet o 100 zł taniej. – Z pewnością warto zaglądać na naszą stronę i porównywać ceny – mówi Maciej Pyrka.

Niemiecka Lufthansa oferuje z kolei nową usługę „Journey Planner", w której osobom mniej doświadczonym proponuje zorganizowanie podróży „od drzwi do drzwi". Pasażer zostaje poinformowany, jak może najtaniej i najsprawniej dojechać na lotnisko ze swojego miejsca zamieszkania, gdzie ma się odprawić, jak przesiąść, ile potrwa podróż i jak dojedzie do zarezerwowanego hotelu. Żeby nie czuł się zbyt komfortowo, Lufthansa poinformuje go również, ile ton dwutlenku węgla będzie kosztowała środowisko jego podróż.

O polskich pasażerów w zimowym sezonowym dołku bardzo zabiegają także holenderskie linie KLM i francuski Air France, które zachęcają do korzystania z ich oferty, zaznaczając, że „wszystkie przesiadki odbywają się w Paryżu i Amsterdamie w dogodnych porach".

Reklama
Reklama

To  aluzja do czasami nawet 6-godzinnego oczekiwania na kolejny rejs w podróżach przez Dubaj przy wylotach z Warszawy. Tyle że przesiadka w Paryżu, zwłaszcza gdy dolatuje się tam inną linią niż Air France, to z pewnością większe wyzwanie od siedzenia na pluszowych dubajskich fotelach i gwarancji, że zdąży się na kolejne połączenie. No chyba że ktoś zbyt długo będzie robił zakupy.

Pieniądze i wygoda

Z badań przeprowadzonych przez Air France/KLM na polskim rynku wynika, że jednak większość Polaków lata rzadko – zaledwie 1–3 razy do roku – i przy wyborze przelotu największą uwagę zwraca na rozkład lotów. A cena cały czas pozostaje drugim kryterium wyboru.

Zdaniem Joanny Gawrońskiej z biura podróży Jaknalato.pl coraz większą popularnością cieszą się wyjazdy do egzotycznych krajów i nie na tydzień, dwa, jak zazwyczaj jest w ofertach biur podróży, ale na tyle dni, ile komuś akurat pasuje: 9, 12 czy 20.

– Wtedy najprościej jest zarezerwować bilet do Frankfurtu (łącznie LOT i Lufthansa mają 8 rejsów dziennie) i stamtąd dalej czarterem niemieckiego condora – mówi Joanna Gawrońska. Podobnych zapytań jest coraz więcej.

Na wypady na narty coraz częściej też bierzemy ze sobą sprzęt. – Ale początkujący narciarze najczęściej wypożyczają narty na miejscu – mówi Łukasz Neska z eSKY.pl.

Jeśli jednak zdecydujemy się wziąć deski ze sobą, to w Swissie, który jak nikt rozumie narciarzy, nie dopłacimy nic.

Reklama
Reklama

W Eurolocie, który z Rainbow Tours lata z Warszawy i Gdańska do Popradu i z Warszawy do Salzburga, zapłacimy 50 zł za każdą parę.

Mniej przyjazny narciarzom jest LOT, który za komplet narty, kijki, buty i kask kasuje 200 zł na trasach europejskich i 400 zł, jeśli komuś przyjdzie do głowy szusowanie po stokach w amerykańskim Aspen. Tyle samo zapłacimy w LOT i innych europejskich liniach lotniczych za przewóz sprzętu do nurkowania czy wspinaczki wysokogórskiej bądź deskę do surfingu czy rower.

Nie zawsze jednak trzeba płacić. – Co zaskakujące, nawet przewoźnicy znani z tego, że zarabiają właśnie na opłatach dodatkowych, takich jak przewóz bagażu, ogłaszają jedno-, dwudniowe promocje i osoby, które wykupią przelot we wskazanym terminie, mogą przewieźć sprzęt sportowy za darmo. Tak zrobił WizzAir w połowie listopada – zwraca uwagę Łukasz Neska.

- masz pytanie, wyślij e-mail do autora d.walewska@rp.pl

Polacy poszukujący w trakcie zimowych miesięcy odpoczynku w ciepłych krajach najczęściej wybierają Azję Południowo-Wschodnią: Tajlandię czy indonezyjską wyspę Bali, gdzie właśnie skończył się monsun, którego tragiczne skutki widzieliśmy na Filipinach.

– Na razie zanotowaliśmy 3-proc. wzrost rezerwacji na wycieczki do krajów tego regionu – mówi Łukasz Neska z eSKY.pl.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Reklama
Biznes
Premier Donald Tusk wskazał nowego prezesa UKE. Teraz zagłosuje Sejm
Biznes
Upadek rządu we Francji, drony nad Polską i apel producentów aut elektrycznych
Biznes
Nie ma przedsiębiorczości bez stabilności
Biznes
USA zwiększą presję na Rosję? Koszty braku zaufania i kara UE dla Google
Biznes
Pozytywne zaskoczenia w wynikach spółek
Reklama
Reklama