„Biorąc pod uwagę skrajnie wysoki stopień zagrożenia przeniknięciem zachodniej stonki kukurydzianej na terytorium Rosji i związane z tym ryzyka; w wypadku powtórnego znalezienia szkodnika w pułapkach feromonowych ustawionych wzdłuż granicy na południu (z Ukrainą – red.) Rossielchoznadzor nie wyklucza wprowadzenia czasowych ograniczeń na wwóz żywności z Ukrainy wszelkimi rodzajami transportu" – napisano w komunikacie rosyjskiej inspekcji rolnej.
Według tej inspekcji szkodnik jest niezwykle groźny, bo w Ameryce Północnej walka z owadem i straty w zbiorach kukurydzy kosztowały już w sumie ponad 1 mld dol.
Stonka kukurydziana została już znaleziona w 22 krajach, na Ukrainie w siedmiu rejonach (także tych graniczących z Polską) na powierzchni 72 tys. ha. Rosjanie mieli już dwa razy występować do Ukraińców o konsultacje w sprawie szkodnika, ale – jak podają – strona ukraińska nie odpowiedziała.
Rossielchoznadzor (federalna służba ds. nadzoru fito- i weterynaryjnego) wraz z głównym lekarzem sanitarnym kraju Giennadijem Oniszczenką to dwie skuteczne bronie rosyjskich władz służące do nakładania sankcji na nieposłusznych sąsiadów. Jeżeli sąsiad nie postępuje po myśli władz Rosji, jak np. Ukraina, Litwa czy Polska, to można uderzyć go po kieszeni, zakazując importu towarów. Powód zawsze się znajdzie.
W 2006 r. po wywołanym przez Rosję konflikcie z Gruzją Giennadij Oniszczenko zakazał importu gruzińskiego wina i wody mineralnej ze względu na ich „niską jakość". Gruzja sprzedawała wtedy do Rosji prawie 90 proc. swoich win (ponad 330 mln l).