Rosneft i jej wpływowy prezes Igor Sieczin (jeden z najbliższych współpracowników Władimira Putina) coraz mocniej naciskają na resort finansów, by dobrać się do pieniędzy Funduszu Narodowego Dobrobytu (FND). Koncern chce pożyczyć 2,4 bln rubli na co nie zgadza się minister Anton Siłuanow. W całym funduszu zgromadzono 3,3 bln rubli czyli 83,2 mld dol.

Igor Sieczin zapewnia, że skorzystanie z pieniędzy funduszu nie jest dla koncernu być albo nie być. - To nie jest dla nas ani krytyczna ani dramatyczna sytuacją. Ale ponieważ mamy ograniczenia (sankcje - red), to wystąpiliśmy do rządu. Wychodzimy z założenia, że budżetowa efektywność Rosneft dla budżetu Rosji jest bardzo wysoka (połowa wpływów to dochody ze sprzedaż ropy i gazu -red). Dlatego możemy brać udział w pracy ze środkami z FND - tłumaczył w środę Sieczin.

Na wypowiedź ostro zareagował Aleksiej Kudrin były wicepremier i minister finansów, który udanie przeprowadził Rosję przez globalny kryzys. W wywiadzie dla Bloomberga przypomniał, że FND ma zabezpieczyć system emerytalny przed wahaniami na rynku ropy i gazu, od których zależy rosyjski budżet. Nie może więc być inwestowany w firmy związane z ropą i gazem, takie jak Rosneft. - Sięganie po pieniądze funduszu nie leży też w interesach samego Rosneft. Wykorzystanie tych środków jako antykryzysowego koła ratunkowego, świadczyłoby o tym, że Rosneft w takim kryzysie się znajduje - stwierdził Kudrin.

Rosneft musi do końca przyszłego roku spłacić ok. 30 mld dol. pożyczonych w zachodnich bankach na zakup konkurencyjnego TNK-BP. Pomoc państwa jest też koncernowi potrzebna na projekty wydobywcze w Arktyce, po tym jak ze współpracy (w współfinansowania) wycofał się m.in. amerykański Exxon.

W rządzie wniosek Sieczina popiera resort energetyki, ale przeciw jest resort gospodarki oraz finansów.