Auta Ferrari nie tylko są droższe kupowane z drugiej ręki, niż wprost od producenta, ale teraz dla właściciela — koncernu FCA stały się wygodnym źródłem do czerpania środków finansowych. Tego właśnie nie chciał były prezes Ferrari SpA, Luca Cordero di Montezemolo.
W poszukiwaniu środków na inwestycje Sergio Marchionne, dyrektor generalny Fiat Chrysler Automobiles postanowił wprowadzić część akcji Ferrari SpA na giełdę po uprzednim wydzieleniu go z FCA. Ale jeszcze wcześniej firma-matka „wyssie" z Ferrari 2,25 md euro. „Zanim dojdzie do podziału zamierzamy dokonać pewnej transakcji finansowej między innymi polegającej na transferze gotówki z Ferrari w wysokości ok 2,25 mld euro. " — napisał FCA w komunikacie rozpowszechnionym na rynku amerykańskim.
Sergio Marchionne, po wymuszonym odejściu Luki di Montezemolo zamierza wprowadzić na rynek ok 10 proc, akcji Ferrari w drugim lub trzecim kwartale 2015 roku,. Resztę — 80 procent rozprowadzić po inwestorach. 10 proc pakiet pozostaje w rękach wiceprezesa marki, Piero Ferrari. W efekcie Marchionne liczy, że zdoła pozyskać na rynku 5 mld dolarów, które chce przeznaczyć na zmniejszenie zadłużenia oraz na inwestycje w nowe modele.
— Marchionne potrzebuje tych pieniędzy, generalnie wszystkich środków, jakie tylko zdoła zebrać na finansowanie swoich globalnych planów - mówi Erik Gordon, profesor szkoły biznesu na University of Michigan. Jego zdaniem szef FCA wyciągnie z firmy całą dostępną gotówkę, obojętne skąd miałby ją wziąć, sprzeda co się da, żeby tylko mieć pieniądze. - Nawet biurka, krzesła i maszynki do robienia kawy - mówi.
Te pieniądze są między innymi potrzebne na inwestycje w Polsce związane z wprowadzeniem nowego modelu. Marchionne powiedział podczas ostatniego salonu samochodowego w Paryżu, że „nowe auto dla fabryki w Tychach, to kwestia 36 miesięcy".