Jak podał we wtorek prestiżowy monachijski ifo Institute, niemieccy producenci samochodów ocenili swoją sytuację biznesową w październiku jako zauważalnie lepszą w porównaniu z wrześniem. Wpłynęło na to zwiększenie wykorzystania mocy produkcyjnych do 86 proc. w ubiegłym miesiącu z 73 proc. w lipcu. Już we wrześniu zwiększyła się o 5 proc. w ujęciu rok do roku produkcja aut. - Popyt na samochody odnotował silny wzrost, co znacznie poprawiło nastroje wśród menedżerów - mówi Klaus Wohlrabe, szef ankiet w ifo. W rezultacie najnowsze październikowe badanie przyniosło znaczący wzrost wskaźnika oceny bieżącej sytuacji do poziomu minus 0,2 pkt z minus 20,4 pkt we wrześniu.
Ale prognozy dotyczące ewentualnej kontynuacji korzystanego trendu są bardzo ostrożne. Pokazuje to spadek indeksu oczekiwań (do 17,7 pkt z 27,6 pkt we wrześniu) oraz zmniejszenie wyjątkowo dużego wrześniowego portfela zamówień. Firmy co prawda nadal planują zwiększyć produkcję, ale są nieco bardziej wstrzemięźliwe niż we wrześniu. Pomimo ogólnie w miarę dobrej sytuacji, producenci samochodów planują także redukcję zatrudnienia. Zwłaszcza, że wzrost sprzedaży napędzają samochody elektryczne i hybrydowe, a niemieccy producenci nie mają jeszcze wielu zapowiedzianych modeli z tym napędem dostępnych na rynku.
Ponad 70 proc. (w 2019 roku było to 74,8 proc.) wyprodukowanych w Niemczech samochodów trafia na eksport. Niemieckie fabryki ratuje obecnie popyt z Chin: - Gdy główni klienci europejscy - Wielka Brytania, Francja, Włochy, Hiszpania – a także Stany Zjednoczone wciąż są w czołówce pandemii koronawirusa, w Chinach popyt na niemieckie samochody ponownie wyraźnie rośnie - mówi Oliver Falck, dyrektor Centrum Organizacji Przemysłu i Nowych Technologii ifo. Całkowity eksport niemieckich samochodów w pierwszych trzech kwartałach 2020 roku spadł o 34 procent rok do roku. - Liczba ta byłaby jeszcze bardziej dramatyczna, gdyby Chiny nie zwiększyły popytu w ostatnich miesiącach – podkreśla ifo.
Dla polskich firm kondycja niemieckiego przemysłu samochodowego ma kapitalne znaczenie. Zwłaszcza, że stowarzyszenie europejskich producentów pojazdów ACEA poinformowało, iż spodziewa się w 2020 r. spadku rejestracji nowych samochodów osobowych o 25 proc. w porównaniu z 2019 r. Oznacza to, że sprzedaż aut w krajach UE skurczy się do ok. 9,6 mln z 12,8 mln rok wcześniej. Taki scenariusz ograniczyłby zamówienia dla polskich zakładów.
Tymczasem kolejnym problemem dla polskich producentów może okazać się brexit i duży udział Wielkiej Brytanii w polskim eksporcie motoryzacyjnym w kontekście niepewności po jego realizacji.