Grzmot – rakieta z PGZ potężniejsza niż piorun

Mesko przyspiesza prace nad precyzyjnie naprowadzaną rakietą przeciwlotniczą, która wykorzysta nowe technologie i ugruntuje legendę piorunów sprawdzonych w Ukrainie.

Publikacja: 09.01.2023 03:00

Przeciwlotniczy zestaw Piorun dostarczy Grzmotom technologii

Przeciwlotniczy zestaw Piorun dostarczy Grzmotom technologii

Foto: Norwegian Materiel Defence Agency

W warunkach pełnej dyskrecji, w kilku zakładach Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ) ściśle chronionych przed zewnętrznymi intruzami i sabotażem rozpoczęły się prace nad konstrukcją precyzyjnej rakiety przeciwlotniczej, potężniejszej od legendarnych piorunów.

Nowy pocisk ze wzmocnioną głowicą, o zasięgu przekraczającym 10 km, będzie zgodnie ze znaną w krainie manpadsów zasadą „wystrzel i zapomnij” naprowadzany na cel najpierw radiowo, a w końcowej fazie lotu – na podczerwień, czyli na źródło promieniowania termicznego (silnik statku powietrznego). Konstrukcja ta ma być demonstracją możliwości rodzimej zbrojeniówki.

Czytaj więcej

Bojowe wozy piechoty Bradley dla Ukrainy?

– Prace nad nową rakietą ruszyły. Planujemy, że za 18 miesięcy odbędą się pierwsze próby w locie nowej konstrukcji, w ramach projektu „Grzmot”. W skoncentrowanej wokół Meska grupie firm i ośrodków badawczych panuje pełna mobilizacja – zapewnia Przemysław Kowalczuk, szef stołecznego PIT Radwaru (radary, systemy kontroli powietrznej, rozpoznania i dowodzenia, artyleria przeciwlotnicza) i równocześnie odpowiedzialny za rozwój wiceprezes centrum amunicyjnego i rakietowego PGZ – Mesko.

Precyzyjny pocisk

Plan wybicia się na rakietową niezależność nie jest w krajowym przemyśle obronnym niczym nowym, wcześniejsze próby kończyły się jednak na zapowiedziach, w najlepszym razie, po krótkim rozbiegu. Grzęzły w gabinetach decydentów ulegających naciskom zagranicznych lobbystów oferujących importowaną broń.

Dziś ambitny zamiar stworzenia rodzimych przeciwlotniczych, kierowanych precyzyjnie pocisków ma szanse na powodzenie. Bezkompromisowy chrzest bojowy piorunów w powietrznych starciach nad Dnieprem i ewidentne sukcesy militarne „polskich stingerów” w obronie Ukrainy dały wiatr w żagle skupionym wokół centrum amunicyjnego Mesko w Skarżysku Kamiennej ośrodkom konstrukcyjnym, badawczym i samym producentom rakiet.

Czytaj więcej

AW169 M: nowy wojskowy „wiatrak” Leonardo wchodzi na scenę

Nie bez znaczenia okazała się podążająca w ślad za rozgłosem o skuteczności polskich mandpadsów biznesowa passa: przenośne przeciwlotnicze zestawy zakupiły od PGZ już kolejne kraje: Stany Zjednoczone, Gruzja, Norwegia, państwa bałtyckie.

Na tym pewnie nie koniec, bo pioruny to dziś niekwestionowany światowy bestseller obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu i hit eksportowy rodzimej zbrojeniówki.

Potężnym impulsem dla decyzji o rozwoju nowych rakiet były też zeszłoroczne rekordowe zamówienia na kilka tysięcy pocisków oraz kilkaset wyrzutni za ponad 1 mld zł dla Sił Zbrojnych RP.

– Wreszcie nasze wojsko przestało kupować w ilościach homeopatycznych niezłe rodzime przeciwlotnicze zestawy rakietowe, zweryfikowane w starciach nad Dnieprem – nie kryje satysfakcji prezes Kowalczuk.

Czytaj więcej

Pierwsze koreańskie czołgi K2 i armatohaubice K9A1 już w Polsce

Efekt skali

Nic dziwnego, że w tym roku zadziałał efekt skali. – Mogliśmy w Mesku przejść wreszcie od poziomu biurokratycznie programowanej manufaktury na powszechny na Zachodzie system potokowej produkcji, zdecydowanie obniżający koszty, ale możliwy do wdrożenia dopiero przy wielkoseryjnych zamówieniach – opowiada prezes Kowalczuk.

Realne i znaczące pieniądze z eksportu i solidnych krajowych kontraktów pozwoliły nadać zmianom w skarżyskiej fabryce rakiet i spółkach z nią współpracujących odpowiedniego rozmachu.

– W samym Mesku rozbudowujemy infrastrukturę produkcyjną na skalę, której ja nie pamiętam – przyznaje wiceprezes firmy.

W czasach, które wielu pracowników Meska wolałoby już zapomnieć, skarżyska firma otrzymywała „kroplówkowe” zlecenia na produkcje gromów, a potem piorunów – w liczbie 150–300 rocznie. To ledwie wystarczało na przetrwanie i utrzymania łańcucha dostaw specjalistycznych komponentów.

W zeszłym roku, już po wybuchu wojny w Ukrainie, produkcję udało się zwiększyć do 600 zestawów Piorun rocznie. Aktualny plan na 2023 r. zakłada sprzedaż tysiąca sztuk piorunów, a w 2024 r. i potem dalsze podkręcanie tempa produkcji broni, której technologię rozwijają oprócz Polski tylko USA, Rosja i w pewnym tylko zakresie Chiny.

Czytaj więcej

Pierwsze koreańskie Czarne Pantery i superdziała Thunder już w Polsce

Poprawią stingery

Przemysław Kowalczuk, inżynier z doktoratem, nie ma wątpliwości, że polski rakietowy plan się powiedzie, bo zasilą go technologie intensywnie pozyskiwane dziś w ramach kompensat i współpracy z największymi w świecie koncernami, które w ostatnich latach sprzedają Polsce swoją broń (i kontraktują u nas komponenty): producenta patriotów amerykańskiego Raytheona czy europejskiego Domu Rakietowego MBDA UK, dostawcy pocisków kierowanych CAMM dla przyszłej polskiej tarczy powietrznej „Narew”.

Prezes Kowalczuk: – Dzięki obecności zachodnich gigantów zbrojeniowych takich jak Northrop Grumman czy Lockheed Martin w największych programach modernizacyjnych polskich Sił Zbrojnych, a zarazem w polskich fabrykach, coraz wyraźniej widać, jak zbrojeniówka i jej w rakietowo-amunicyjny segment zmieniają się w ostatnich latach. Zachodnie procedury produkcji i weryfikacji jakości stają się w rakietowych spółkach chlebem powszednim. Efekty westernizacji biznesu widać też w zmianie mentalności polskiej kadry menedżerskiej i pracowników, choć w tym przypadku transformacja wydaje się najtrudniejsza – ocenia Kowalczuk.

Efekty tej transformacji są spektakularne: czołowe polskie firmy amunicyjne i instytuty dołączyły do zespołu projektującego następcę legendarnych amerykańskich stingerów.

W warunkach pełnej dyskrecji, w kilku zakładach Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ) ściśle chronionych przed zewnętrznymi intruzami i sabotażem rozpoczęły się prace nad konstrukcją precyzyjnej rakiety przeciwlotniczej, potężniejszej od legendarnych piorunów.

Nowy pocisk ze wzmocnioną głowicą, o zasięgu przekraczającym 10 km, będzie zgodnie ze znaną w krainie manpadsów zasadą „wystrzel i zapomnij” naprowadzany na cel najpierw radiowo, a w końcowej fazie lotu – na podczerwień, czyli na źródło promieniowania termicznego (silnik statku powietrznego). Konstrukcja ta ma być demonstracją możliwości rodzimej zbrojeniówki.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Setki tysięcy Rosjan wyjadą na majówkę. Gdzie będzie ich najwięcej
Biznes
Giganci łączą siły. Kto wygra wyścig do recyclingu butelek i przejmie miliardy kaucji?
Biznes
Borys Budka o Orlenie: Stajnia Augiasza to nic. Facet wydawał na botoks
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie