Potrzeba więcej gazu. PGNiG nie wykorzystuje w pełni Baltic Pipe

Dziś PGNiG może zapewnić jedynie częściowe wykorzystanie zarezerwowanych w Baltic Pipe mocy. Eksperci uważają, że powinien je zagospodarować w pełni.

Publikacja: 29.05.2022 23:45

Potrzeba więcej gazu. PGNiG nie wykorzystuje w pełni Baltic Pipe

Foto: materiały prasowe

Sytuacja na europejskim rynku gazu ziemnego cały czas jest niestabilna, a napaść Rosji na Ukrainę oraz nieprzewidywalne działania Kremla spowodowały, że stała się jeszcze trudniejsza. Nerwowość zwiększyły m.in. wstrzymane miesiąc temu przez Gazprom dostawy błękitnego paliwa do Polski, mimo że kontrakt jamalski obowiązywał do końca roku. Na jego mocy mogliśmy importować do 10,2 mld m sześc. surowca rocznie, co pozwalało na zaspokojenie około połowy krajowych potrzeb.

Rozmowy trwają

– Brak dostaw gazu z Rosji do Polski oraz rosnące ryzyko ich wstrzymania lub ograniczenia do Europy Zachodniej powoduje, że nasz kraj powinien maksymalnie wykorzystać posiadane zdolności importowe w zakresie LNG oraz poprzez powstający gazociąg Baltic Pipe. W tym kontekście trzeba zauważyć, że połączenia z państwami ościennymi, zwłaszcza z Niemcami, mogą nam niewiele dać, gdyż na tamtejszym rynku dominuje surowiec pozyskiwany ze Wschodu – mówi prof. Robert Zajdler, ekspert w obszarze energetyki Instytutu Sobieskiego. Jednocześnie zauważa, że początkowo przepustowość Baltic Pipe będzie znacznie mniejsza niż planowane 10 mld m sześc. rocznie. Niezależnie od tego PGNiG, które ma zarezerwowanych około 8 mld m sześc. mocy, powinien jak najszybciej zadbać o odpowiednie ilości błękitnego paliwa. – Z oficjalnych informacji wynika, że na razie koncern może zapewnić jedynie część gazu, który będzie nam potrzebny. Konieczne wydaje się jak najszybsze podpisanie umów na zakup dodatkowych ilości surowca, zwłaszcza, że chętnych na norweski gaz jest wielu – mówi Zajdler.

Nie jest to łatwe. W prowadzeniu negocjacji nie pomagają wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, który stwierdził, że Norwegia „żeruje” na spowodowanej wojną sytuacji, czerpiąc zwiększone korzyści ze wzrostu sprzedaży ropy i gazu. Tymczasem to od tego kraju w dużym stopniu zależy ile gazu popłynie przez Baltic Pipe.

PGNiG w niedawno opublikowanym oświadczeniu podało, że jest „zdeterminowane, aby zapewnić pełne wykorzystanie zarezerwowanej przepustowości”. Zapewniało też o posiadaniu zróżnicowanego portfela kontraktów na dostawy gazu wydobywanego w Norwegii i Danii. „Spółka informowała o części z tych kontraktów, w szczególności z duńskim Ørsted oraz Lotosem. Umowy z innymi dostawcami nie były ujawniane ze względu na tajemnicę handlową” – podał departament komunikacji i marketingu PGNiG. Dodał, że grupa cały czas prowadzi rozmowy, aby w pełni móc wykorzystać zarezerwowane moce.

Wzrośnie konkurencja

W ten sposób spółka starała się sprostować wypowiedzi swojego wiceprezesa, Roberta Perkowskiego, który dzień wcześniej mówił jedynie o częściowym wypełnieniu Baltic Pipe ze względu na potrzebę pozostawienia sobie przez grupę pewnej przestrzeni do wykorzystania okazji rynkowych. Co więcej podał, że PGNiG chce w 2023 r. importować tym połączeniem 4,5 mld m sześc. gazu, a w kolejnych latach zamierza go stopniowo zwiększać.

Niezależnie od tego, ile gazu PGNiG faktycznie pozyska w Norwegii z własnych złóż, i ile go kupi od innych firm, problemem może być przesył do Polski. Eksperci zwracają uwagę, że rezerwacja mocy w Baltic Pipe to jedno, a całkiem co innego możliwości transportu rurociągiem Europipe II, do którego będzie on podłączony. Europipe II to gazociąg łączący norweski zakład przetwórczy Kårstø, znajdujący się na północ od Stavanger, z terminalem odbiorczym w niemieckim Dornum. Jego przepustowość na całej długości wynosi 24 mld m sześc. rocznie. Wpięcie Baltic Pipe oznacza potencjalnie pojawienie się chętnych na zagospodarowanie 41,7 proc. jego przepustowości. Skoro gazu w Europie brakuje, pozostaje pytanie, czy niemieccy i inni odbiorcy korzystający lub zamierzający korzystać z Europipe II nie utrudnią PGNiG dostaw do Polski w takich ilościach, w jakich by grupa chciała.

Sytuacja na europejskim rynku gazu ziemnego cały czas jest niestabilna, a napaść Rosji na Ukrainę oraz nieprzewidywalne działania Kremla spowodowały, że stała się jeszcze trudniejsza. Nerwowość zwiększyły m.in. wstrzymane miesiąc temu przez Gazprom dostawy błękitnego paliwa do Polski, mimo że kontrakt jamalski obowiązywał do końca roku. Na jego mocy mogliśmy importować do 10,2 mld m sześc. surowca rocznie, co pozwalało na zaspokojenie około połowy krajowych potrzeb.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami
Biznes
Wojna rozpędziła zbrojeniówkę
Biznes
Standaryzacja raportowania pozafinansowego, czyli duże wyzwanie dla firm
Biznes
Lego mówi kalifornijskiej policji „dość”. Poszło o zdjęcia przestępców