Krośnieńskie Huty szkła, będące w upadłości od 2009 r., mogą wkrótce pozyskać inwestora. W czwartek ma zostać rozstrzygnięty przetarg dotyczący sprzedaży przedsiębiorstwa. Poprzednich 13 zakończyło się niepowodzeniem.
Dwóch inwestorów
Firma jest do kupienia za 105 mln zł. Tyle wynosi bowiem cena wywoławcza w przetargu. Wiele wskazuje na to, że tym razem uda się firmie pozyskać inwestora. Do przetargu stanęło dwóch chętnych,
Jednym z potencjalnych nabywców jest spółka Centrum Nowoczesnych Technologii, w której większość udziałów ma FIP 11 FIZ Aktywów Niepublicznych związany ze znanym biznesmenem Zbigniewem Jakubasem. Jej konkurentem w przetargu jest tajemnicza spółka Tadcaster, która ma skomplikowaną strukturę. Jej jedynym udziałowcem jest Marlin Brands Europe zarejestrowana na Malcie, ale kolejnych szczebli powiązań kapitałowych jest jeszcze wiele (na każdym z nich występuje po dwóch udziałowców: jeden ma 1199 udziałów, drugi zaś tylko jeden). Jak udało się nam ustalić, na samym końcu tego łańcucha zależności stoi spółka Coast2Coast Communincations, firma zarejestrowana na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Jest ona powiązana z południowoafrykańskim funduszem Coast2Coast, który na polskim rynku zainwestował już w producenta zdrowej żywności Sonko. Zastanawiające jest jednak, że choć sam fundusz dysponuje dużymi środkami, to złożył ofertę w przetargu za pośrednictwem spółki Tadcaster, której kapitał zakładowy wynosi tylko 5 tys. zł. Spółka ta jest jednak bliżej przejęcia huty, gdyż zaoferowała za nią ponad 121 mln zł, czyli o ponad 10 mln zł więcej od CNT.
Największy krajowy producent szkła gospodarczego może być łakomym kąskiem. Firma jest rentowna i przynosi zyski. Jakie plany mają potencjalni kupcy? Do zamknięcia gazety nie udało się nam uzyskać komentarza od firm biorących udział w przetargu.
Upadłość i reaktywacja
Kłopoty Krosna zaczęły się w 2008 r., gdy na jaw wyszły kłopoty z opcjami walutowymi. Miały zabezpieczyć firmę przed dalszym umocnieniem złotego, które było niekorzystnym zjawiskiem dla eksporterów. Tyle że firma, podobnie jak wiele innych rodzimych przedsiębiorstw, dała się wciągnąć w ryzykowną grę, zawierając umowy na kwoty znacznie wyższe, niż wynikałoby to z działalności eksportowej.