Od słynnego przemówienia Władimira Putina w Monachium w 2007 roku Rosja staje się coraz większym problemem dla swych sąsiadów. Państwa Europy Środkowej żyją po prostu w jej cieniu.
W dodatku nikt nie wie, jak daleko się sięgają ambicje Kremla. Pytanie brzmi: czy obecny konflikt z Zachodem, rozciągający się od Ukrainy po Syrię, to początek globalnych problemów z Rosją?
Pretensje do Zachodu
Odpowiedź jest ukryta za murami Kremla, i to dosłownie. Ukształtowany za rządów Putina system sprawowania władzy w Rosji charakteryzuje się niejawnością procesu decyzyjnego. Wszelkie formy demokratyczne (w rodzaju wyborów czy wyłonionego z nich parlamentu) stanowią jedynie ozdobniki. Nie ma mowy o parlamentarnej kontroli władzy wykonawczej, a publiczne dyskusje o najważniejszych problemach państwa są ograniczone do sfery ekonomicznej – władza wykonawcza w ten sposób przyznaje, że nie jest tu za bardzo kompetentna. Ale z takiej debaty wyjęte są problemy polityki zagranicznej – te są w całości zarezerwowane dla Kremla. To zaś powoduje, że o planach i intencjach przywódców Rosji w odniesieniu do zagranicy można jedynie wnioskować na podstawie pośrednich przesłanek, co, rzecz jasna, jest obarczone znacznym ryzykiem błędu.
Bez wątpienia jednak wraz z napływem strumienia petrorubli (dzięki wysokim cenom ropy i gazu w pierwszej dekadzie XXI wieku) Kreml odzyskał śmiałość na arenie międzynarodowej, czego dowodem było właśnie słynne przemówienie Putina w Monachium sprzed dziewięciu laty. Określił on wtedy punkty zapalne w stosunkach z Zachodem. To przede wszystkim „ekspansja NATO na wschód" (czyli przyjęcie do sojuszu państw Europy Środkowej), ale też problemy Afganistanu, Iraku i Iranu. W ten sposób Putin zakreślił tzw. sferę interesów Rosji daleko poza granicami swego kraju.
Do tego katalogu doszły w następnej dekadzie intensywne działania rosyjskiej dyplomacji, zmierzające do sformalizowania współpracy państw grupy BRICS, które uważano wtedy za „tygrysy światowej gospodarki". Wszystkich członków grupy łączyła m.in. silna niechęć do Zachodu (przede wszystkim do USA) i plany ograniczenia jego gospodarczej dominacji.