Niespełna miesiąc po światowej premierze na salonie samochodowym w Genewie Alfa Romeo pokaże w najbliższy wtorek w Warszawie najnowszy model – Stelvio. Tego samego dnia Volvo organizuje premierę swojego bestsellera XC60. Dzień później podczas Audi Night, a w przeddzień rozpoczęcia salonu samochodowego w Poznaniu Niemcy pokażą Audi R8 Spyder i Audi SQ5.
– Tak krótki czas dzielący premiery światowe od polskich to z pewnością pochodna szybkiego wzrostu sprzedaży samochodów osobowych w Polsce – mówi Dariusz Balcerzyk, ekspert rynku motoryzacyjnego z Samaru. Polska jest dzisiaj ósmym co do wielkości rynkiem w Europie. – Nic nie stało się nagle, bo rynek rośnie nieustannie od kilkunastu miesięcy. Jednocześnie, jeśli popatrzymy na wyniki sprzedaży w Europie Zachodniej, widać, że tam tempo wzrostu zaczęło spadać – dodaje Balcerzyk.
Obiecujący rynek
Rzeczywiście, dzisiaj już wszelkie prognozy są znacznie mniej optymistyczne niż w latach ubiegłych. Nie brakuje nawet opinii, że rynek europejski zbliża się do szczytu swoich możliwości. W tej sytuacji naturalne jest, że szuka się sprzedaży tam, gdzie jeszcze popyt rośnie. Nasz rynek potencjalnie pozostaje bardzo obiecujący.
– Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Polsce co roku rejestruje się grubo ponad milion samochodów, a z przerejestrowaniami są to nawet ponad 2 miliony, to widać, jaki jest naprawdę potencjał.
Niestety, auta nowe stanowią ok. 20 proc. tej wielkości i dobrze byłoby zmienić te proporcje. Zresztą nie powinniśmy mieć powodów do kompleksów, nie jesteśmy rynkiem drugiej kategorii, więc producenci zaczęli to doceniać. Pod względem wskaźnika rejestracji na 1000 mieszkańców jesteśmy daleko za europejską czołówką, plasujemy się dopiero na 23. miejscu – wskazuje Balcerzyk.