Dla PGZ to sposób na wyjście z eksportowej zapaści. Firma skupiającą 65 kluczowych firm sektora obronnego, o przychodach przekraczających 5 mld zł rocznie, nie ujawnia wartości zagranicznej sprzedaży polskiej broni. Nieoficjalne szacunki mówią jednak, że nie przekracza on 100 mln dol. (za dostarczony sprzęt stricte wojskowy).
Na pomoc PGZ przyszło NATO. Polska będzie liderem natowskiego programu przywracania sprawności irackiej broni pancernej. Sojusz docenił kompetencje naszej zbrojeniówki, która od dawna stara się zarabiać na eksporcie usług. To więc nie przypadek, że polska firma będzie liderem programu wzmocnienia sił zbrojnych Iraku.
Zalety modernizacji
Od lat PGZ bez rozgłosu, wykorzystując własne technologie, i na zlecenie zagranicznych klientów modernizuje wojskowy sprzęt rosyjskiej konstrukcji, wprowadzając go w epokę cyfrową. – Odkąd świat zaczął się intensywniej zbroić, nawet mniej zamożne kraje sojuszu atlantyckiego, które nadal używają uzbrojenia rosyjskiej konstrukcji, a także armie państw Bliskiego Wschodu, Afryki czy Ameryki Południowej i Azji, odkryły, że szybciej i zdecydowanie taniej będzie unowocześniać wyjątkowo rozpowszechniony sprzęt postsowiecki, aby zyskać nowe obronne zdolności, niż zamawiać kosmicznie drogie rozwiązania z najwyższej, technologicznej półki – mówi Maciej Lew-Mirski, wiceprezes PGZ.
Andrzej Kiński, szef pisma „Wojsko i Technika", nie ma wątpliwości, że modernizacja starszych systemów uzbrojenia to działanie względnie racjonalne. Nawet sojusznicy z Zachodu unowocześniają swój używany sprzęt, bo to oznacza niższe koszty. Dla rodzimego przemysłu, który ma albo stara się rozszerzyć kompetencje w dziedzinie modernizacji posowieckiej broni, może być to natomiast sposób na dochodowy biznes.