W Polsce powstają sieci światłowodowego internetu budowane przy wsparciu unijnych dotacji (z programu POPC). W zasięgu takiej infrastruktury jest ponad 600 tys. gospodarstw domowych, a ma być trzy razy tyle. Ponieważ abonentów do takiej sieci podpiąć może każdy operator detaliczny, zaczynają robić to także sieci mobilne. Ostatni przykład to P4, operator sieci Play. Po zawarciu umowy z budującym światłowody operatorem Fiberhost (część d. Inei) zaczął sprzedaż światłowodu w województwach: wielkopolskim, lubelskim i mazowieckim.
Tym, co wyróżnia Play na tle konkurencji, jest prezentacja cen za usługę. Telekom podzielił abonament na dwie części, z czego druga – stała, wynosząca 25 zł – to „opłata za utrzymanie łącza". Takie opłaty znane są abonentom stacjonarnego internetu starszej daty – na łączach miedzianych. Stosowała je Telekomunikacja Polska (dziś Orange Polska), gdy kupowało się internet bez telefonu stacjonarnego. Dlaczego Play wraca do utrzymaniowej opłaty? Operator tłumaczy, że chce być transparentny – opłata wynika z kosztów korzystania z sieci POPC, a te dla każdego detalisty są takie same.
Dla porównania, T-Mobile, także sprzedający światłowód „unijny", m.in. w sieci Fiberhostu, takiego rozgraniczenia nie robi. Nie robi tego także UPC.
Według Urzędu Komunikacji Elektronicznej nie ma takiego obowiązku. W odpowiedzi na nasze pytania UKE wskazuje też, że wydzielenia opłat za utrzymanie łącza nie stosuje też większość operatorów hurtowych (to oni budują i oferują łącza m.in. z dotacji unijnych). Wyjątki to m.in. Orange Polska, Liquid Systems, Podlaska Sieć Internetowa i Koba. UKE tłumaczy, że w wypadku Orange to zaszłość i z czasem w hurtowej ofercie operatora takiej odrębnej pozycji nie będzie.
Play może dzielić cenę na dwoje z powodów marketingowych: by móc nadal pokazywać w reklamie internet za 25–35 zł. Od 25 zł (bez opłaty utrzymaniowej) kosztuje opcja do 300 Mb/s, ale dla posiadaczy innych usług i po rabatach. Sam internet zaś – 75 zł.