Polska ma swój gaz

- Polska, na skalę swoich potrzeb, ma olbrzymie ilości gazu. Zadaniem jest tylko rozwinięcie wydobycia oraz infrastruktury magazynowo-przesyłowej - pisze Grzegorz Pytel, związany z Instytutem Sobieskiego oraz Royal Institute of International Affairs

Publikacja: 23.02.2010 05:47

Grzegorz Pytel

Grzegorz Pytel

Foto: Rzeczpospolita

Red

Jeszcze niedawno Polska żyła w obawie, że wkrótce może zabraknąć gazu. I nie chodziło tu o kompletne odcięcie, ale o niedobór zmuszający do ograniczania dostaw do istotnych zakładów przemysłowych, takich jak rafineria w Płocku. Zaopatrzenie w gaz jest kwestią zasobów, podaży i popytu. Zatem należy przyjrzeć się liczbom.

Zapotrzebowanie Polski na gaz jest na poziomie 14 mld m sześc. rocznie. Byłoby ono od razu zaspokojone, gdyby Polska mogła dużo wcześniej zakupić dodatkowe 2,3 mld m sześc. rocznie od Rosji. Uprzednio, do roku temu, ta ilość była sprowadzana na podstawie kontraktu z RosUkrEnergo. Obecnie przy produkcji Polski na poziomie 4 mld m sześc. rocznie Polska potrzebuje importować około 10 mld sześc. rocznie. W obecnych warunkach jedynym dostawcą może być Rosja.

Warto jednak się zastanowić, czy przy tak minimalnym niedoborze jak 2,3 mld m sześc. rocznie Polska nie jest w stanie uzyskać go z własnych zasobów. Co więcej, przy tak niewielkim zapotrzebowaniu na gaz jak 14 mld m sześc. rocznie nasz kraj w ogóle musi go importować. Czy rzeczywiście jesteśmy skazani na import gazu.

Według aktualnych danych Polskiego Instytutu Geologicznego zasoby wydobywalne gazu w Polsce wynoszą ponad 140 mld m sześc. W tym prawie 110 mld m sześc. to zasoby zagospodarowane. Dodatkowo już stwierdzono 73 mld m sześc. zasobów przemysłowych, czyli takich, o których już wiadomo, że odpowiadają technicznym i ekonomicznym kryteriom wydobycia. A zatem wiemy, że z pewnością mamy ponad

210 mld m sześc. gazu, z czego ponad połowa jest już zagospodarowana. Jakby tego było mało, Polski Instytut Geologiczny podaje prognostyczne zasoby gazu w Polsce na poziomie 1780 mld m sześc. Dla nieznających specyfiki działalności poszukiwania i wydobycia błękitnego paliwa warto zaznaczyć, że polega ona na następującej sekwencji: tak jak zaczerpywane są złoża, zasoby przemysłowe są zagospodarowywane i przygotowywane do produkcji, złoża prognostyczne są badane i dokumentowane jako przemysłowe. Oczywiście prowadzi to do przeszacowań. Konserwatywny jednak charakter tego procesu, jak i bogate, szerokie portfolio polskich złóż wskazują, że przeszacowania te będą w górę.

Powyższe dane nie uwzględniają mniej konwencjonalnych złóż, takich jak poniżej 3000 m pod ziemią oraz tzw. shale gas i CBM. Ich szacunkowa wielkość przekracza kolejny bilion lub 2 m sześc.

A zatem Polska ma swój gaz. Trzeba go tylko wydobyć, zmagazynować i przesłać do odbiorców. Wystarczy spojrzeć na mapę Polski, aby zorientować się, że mały rozmiar kraju i dobre warunki naturalne powodują, że jest to zadanie trywialne. To nie jest transport przez tysiące kilometrów z północnej Syberii czy głęboki podmorski rurociąg. To w większości przypadków kilkadziesiąt, maksymalnie kilkaset kilometrów po polskich równinach.

[srodtytul]Horror własnej reżyserii[/srodtytul]

[wyimek]Realna strategia zaopatrzenia Polski w gaz z własnych źródeł prowadzona jest tak, jakby była pisana pod rosyjskiego dostawcę[/wyimek]

Patrząc na do niedawna jeszcze możliwy brak 2,3 mld m sześc. gazu rocznie, przy zagospodarowanych zasobach ponad 100 mld m sześc., nie sposób oprzeć się porównaniu do sytuacji, w której w Polsce brakuje narzędzi rolniczych oraz nie potrafi się magazynować i transportować produktów żywnościowych w wystarczających ilościach. W rezultacie grozi nam niedożywienie, bo na przykład Rosja odmówiła sprzedaży kilkuset pociągów kartofli. Są kraje, które prowadzą taką politykę rolno-spożywczą. Obecnie raczej do nich nie aspirujemy, mimo że byliśmy blisko takiego modelu ponad 20 lat temu.

Prawie każdy rząd, który dochodził do władzy, zapowiadał, że krajowa produkcja gazu będzie, czy też powinna zostać, zwiększona. Tymczasem mimo nagłaśnianych konfliktów z Rosją realna strategia zaopatrzenia Polski w gaz z własnych źródeł prowadzona jest tak, jakby była pisana pod rosyjskiego dostawcę. Tak, aby Polska zawsze była na krótkiej smyczy. Czy jest to tylko efekt, czy poprzedza go też zamiar – to znacznie szerszy temat, bo zapewne w różnych czasach różnie bywało.

[srodtytul]Idealne sąsiedztwo[/srodtytul]

Kolejne spojrzenie na mapę pozwala dojść do wniosku, chociaż brzmi to paradoksalnie i zaskakująco, że Polska dlatego, iż ma swój gaz, nie musi go wcale zużywać. Polska leży pomiędzy gigantycznym producentem gazu – Rosją – i gigantycznym konsumentem – Unią Europejską.

Rosyjska produkcja wynosi powyżej 500 mld metrów sześciennych rocznie. Z tego około 150 mld m sześc. eksportowane jest do Unii Europejskiej. Unia Europejska konsumuje około 500 mld metrów sześciennych rocznie. Zestawiając to z polskimi 14 mld, nasze zapotrzebowanie jest marginesem. Tak naprawdę Polska konsumuje kilkakrotnie mniej gazu, niż Rosja traci na nieszczelnościach. Dlatego Polska powinna rozwinąć infrastrukturę magazynowo-przesyłową, mieć dość duże magazyny, rzędu 20 – 30 miliardów m sześc., oraz rewersyjne połączenia międzysystemowe ze wszystkimi sąsiadami, zwłaszcza z siecią Unii Europejskiej.

W ten sposób Polska nie będzie nawet musiała w zbyt dużej mierze korzystać ze swoich zasobów. W czasie nadwyżek podaży na olbrzymich europejskich rynkach Polska może tanio skupować gaz. Znane są przypadki, że dostawcy płacili klientom za jego odbiór. Z kolei w czasie zwiększonego popytu sprzedawano by gaz, także własnej produkcji, który zostałby z kolei odkupiony przy nadpodaży. Krajowa produkcja byłaby zatem buforem zaopatrzenia i nie jest konkurentem dla budowy rurociągu do Norwegii czy terminalu LNG: obecnie moglibyśmy skupować gaz LNG, bo jest bardzo tani na rynkach.

Natomiast długoterminowe kontrakty na import gazu do Polski nie miałyby uzasadnienia. Polska, przy swym małym zużyciu, funkcjonowałaby w dużym stopniu jak zbiornik retencyjny pomiędzy gigantycznym producentem Rosją a gigantycznym konsumentem Unią Europejska, używając swoich zasobów jako gwarancji.

[srodtytul]Być liderem w swojej lidze[/srodtytul]

Mając połączenia międzysystemowe z sąsiadami, Polska byłaby także w stanie gwarantować bezpieczeństwo zaopatrzenia w gaz Czechom, Słowacji, Węgrom czy Austrii. Zapotrzebowanie każdego z tych krajów jest rzędu 10 mld metrów sześciennych rocznie. W Europie Środkowo-Wschodniej Polska nie tylko może, ale i powinna być liderem i gwarantem zaopatrzenia w gaz. Dla uzupełnienia należy dodać, że zapotrzebowanie Niemiec, Francji, Włoch czy Ukrainy jest zbyt duże, aby Polska mogła odgrywać na ich rynkach podobną rolę. Nie przeszkadzałoby to jednak sprzedawać tam gaz w okresie podwyższonego popytu.

[wyimek]Polska konsumuje kilkakrotnie mniej gazu, niż Rosja traci na nieszczelnościach[/wyimek]

Liczby są nieubłagane. Polska, na skalę swoich potrzeb, ma olbrzymie ilości gazu. Zadaniem jest tylko rozwinięcie wydobycia oraz infrastruktury magazynowo-przesyłowej. A to w naszych warunkach naturalnych jest proste i tanie. Co więcej, położenie geograficzne oraz skala sąsiednich rynków predestynują Polskę na gwaranta bezpieczeństwa dostaw gazu w naszym regionie.

Zaprezentowane fakty i powyższa analiza nie są niczym nowym i z pewnością są znane analitykom w Brukseli i w innych stolicach europejskich oraz w NATO. Dlatego polskie apele o ”gazową” solidarność europejską muszą wzbudzać zakłopotanie, a prywatnie nawet zdumienie. To tak, jakby Libia prosiła o solidarność odbiorców piachu, ponieważ nie jest w stanie swojego dowieźć z Sahary.

Jeszcze niedawno Polska żyła w obawie, że wkrótce może zabraknąć gazu. I nie chodziło tu o kompletne odcięcie, ale o niedobór zmuszający do ograniczania dostaw do istotnych zakładów przemysłowych, takich jak rafineria w Płocku. Zaopatrzenie w gaz jest kwestią zasobów, podaży i popytu. Zatem należy przyjrzeć się liczbom.

Zapotrzebowanie Polski na gaz jest na poziomie 14 mld m sześc. rocznie. Byłoby ono od razu zaspokojone, gdyby Polska mogła dużo wcześniej zakupić dodatkowe 2,3 mld m sześc. rocznie od Rosji. Uprzednio, do roku temu, ta ilość była sprowadzana na podstawie kontraktu z RosUkrEnergo. Obecnie przy produkcji Polski na poziomie 4 mld m sześc. rocznie Polska potrzebuje importować około 10 mld sześc. rocznie. W obecnych warunkach jedynym dostawcą może być Rosja.

Pozostało 89% artykułu
Biznes
Największy kupiec broni z Rosji rezygnuje z zakupów u Putina
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Szpitale w tarapatach – długi i opóźnienia w leczeniu
Biznes
Wiceprezes Grupy Elektrolux: Nastroje w AGD wciąż kiepskie, ale spodziewamy się odbicia
Biznes
Kto powie MON, że nie warto brnąć dalej. Nie warto topić kolejne setki milionów złotych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Biznes
Kolejny bałtycki kabel uszkodzony. To nie przypadek
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska