Przyjemność latania a bezpieczeństwo

- Po zamachach 11 września 2001 r. lotnictwo wpadło w kryzys finansowy, którego odrobienie zajęło pięć lat - pisze Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR

Publikacja: 11.03.2010 03:31

Przyjemność latania a bezpieczeństwo

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Radość była krótka, bo nastała gorsza rzeczywistość, spowodowana wyższymi cenami ropy, odmianami grypy i kryzysem gospodarczym. Dziś szefowie linii modlą się, aby po udaremnionej próbie zamachu w samolocie lecącym z Amsterdamu do Detroit, nie stało się nic gorszego. Inaczej czekają ich odpływ klientów i bankructwa.

Latanie przestało być przyjemnością i nigdy nią już nie będzie. Przeciwnie, będzie coraz większym koszmarem. Po zamachach rozrosła się lista przedmiotów zakazanych na pokładzie, obejmując m.in. pilniki do paznokci i wszelkiego typu ostrza. W samolotach pojawili się pilnujący bezpieczeństwa podniebni szeryfowie. Po udaremnionej próbie ataku tzw. shoe bombera w grudniu 2001 r. pasażerowie zaczęli przechodzić przez bramki bezpieczeństwa bez butów.

W 2006 r. udaremniono próbę zamachu za pomocą bomby w płynie. Od tego czasu obowiązuje zakaz wnoszenia w bagażu podręcznym więcej niż 100 ml płynu lub żelu.

Będzie jeszcze gorzej. Obowiązek stawienia się wcześniej do odprawy. Być może całkowity zakaz posiadania bagażu podręcznego czy zakaz wstawania z miejsca na godzinę przed lądowaniem. Powraca temat wprowadzenia skanerów prześwietlających ciało w kontekście poszanowania godności i intymności człowieka.

Czy ze względu na te trudności czeka nas zmasowany odwrót od latania? Nie. Zwłaszcza że jak na razie problem dotyczy połączeń między kontynentem europejskim a stojącymi na czele antyterrorystycznej krucjaty Stanami Zjednoczonymi, tutaj zaś sensownej alternatywy dla podróży lotniczej nie ma.

W Europie owszem, rozwój sieci kolei dużych prędkości skutecznie odbiera pasażerów liniom lotniczym, ale na razie głównie w połączeniach wewnątrzkrajowych. Tutaj, jeżeli pociąg jest w stanie pokonać dystans w czasie do trzech i pół godz., odbiera samolotom 70 – 90 proc. klientów. Budowa linii łączących unijne kraje dopiero się zaczyna.

Dopóki udawać się będzie zapobieganie zamachom, będziemy zagryzać zęby i znosić kolejne niedogodności. A czy wytrzymamy to finansowo? Bowiem za zwiększenie bezpieczeństwa zapłacimy droższymi biletami.

Biznes
Londyn uderza w Moskwę największymi sankcjami w historii
Biznes
Nowy prezes PGZ przyszedł z Grupy Azoty
Biznes
Prezes Grupy Azoty rezygnuje z funkcji
Biznes
Umowa USA-Wielka Brytania gotowa. UE zniecierpliwiona. Nowy papież z Ameryki
Biznes
Cyfrowa rewolucja w samorządach
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem