Z Informacji „Rz” wynika, że Gazprom dostanie na czas pieniądze od Ukraińców. W Ministerstwie Paliw i Energetyki w Kijowie dowiedzieliśmy się, że cała uzgodniona wcześniej suma zaległości zostanie na pewno przekazana rosyjskiemu koncernowi w umówionym terminie.
Wcześniej – 18 października – Rosjanie otrzymali pierwszą ratę – 200 mln dolarów. Teraz wpłata wyniesie około 730 mln dolarów. Poza tym Gazprom przejmie część ze zgromadzonego w ukraińskich magazynach gazu. Będzie stanowił on równowartość 1,2 mld dol. długu.
Gdy rzeczywiście Ukraina spłaciła dług wobec Gazpromu, Rosjanie nie spełnią swoich gróźb i nie przykręcą gazowego kurka. To dobra wiadomość nie tylko dla mieszkańców Ukrainy, ale też dla części odbiorców w Unii Europejskiej, do których gaz rosyjski dociera za pośrednictwem właśnie ukraińskich gazociągów. Do tej pory spory gazowe na linii Moskwa – Kijów kończyły się odcięciem na kilka lub kilkanaście dni gazu dla Ukrainy, a w efekcie za mało surowca otrzymywały też inne kraje, w tym Polska. Teraz 1 listopada sytuacja mogłaby się powtórzyć, bo Rosjanie wyliczyli na ponad 2 miliardy dolarów swoje należności za dostarczony Ukraińcom gaz i na początku października kategorycznie zażądali spłaty całości w ciągu miesiąca. Na dodatek okazało się, że to nie państwo ma długi wobec Gazpromu, ale spółka z nim powiązana – RosUkrEnergo, która jest pośrednikiem w handlu gazem na Ukrainie i zarabia na tym krocie.
Fakt, że gazowy konflikt na linii Kijów – Moskwa skończy się na groźbach Gazpromu, nie rozwiązuje problemu, jakim jest udział pośredników w dostawach surowca dla Ukrainy. Zawiłe transakcje, które doprowadziły do tego, że nieoczekiwanie dla wszystkich – zwłaszcza dla władz w Kijowie – Gazprom poinformował o gigantycznym zadłużeniu, wywołały na Ukrainie dyskusję o celowości utrzymywania pośredników w handlu gazem. Chodzi o dwie firmy – RosUkrEnergo i UkrGazEnergo. RosUkrEnergo jest w połowie własnością rosyjskiego potentata, a w połowie grupy kontrolowanej przez jednego z najbogatszych ludzi na Ukrainie – Dmytra Firtasza. System rozliczeń między obiema spółkami jest dość skomplikowany. Wiadomo, że pierwsza ratę zaległości wobec rosyjskiego koncernu – kwotę 200 mln dolarów – na konto RosUkrEnergo wpłacił właśnie UkrGazEnergo, która odbiera surowiec na granicy Rosji z Ukrainą. Następnie te pieniądze przejął Gazprom.Dla Gazpromu „ukraińskie zadłużenie” jest wyjątkowo korzystne, bo zyskuje dodatkowe ilości gazu. W porozumieniu o spłacie zadłużenia takie właśnie posunięcie przewidziano. Przejmując gaz z magazynów ukraińskich, rosyjski potentat będzie mógł go sprzedać korzystniej, czyli drożej niż w ramach wcześniejszej umowy z władzami w Kijowie. Taki plan Gazpromu sugerował nawet rosyjski dziennik „Kommiersant”. Gazeta pisała, że „rosyjski monopolista liczy, iż sprzeda po znacznie wyższej cenie. Mogą to być ci sami ukraińscy odbiorcy albo kupcy w krajach europejskich. Wysokość stawki będzie zależała od tego, jaką cenę ustali Turkmenistan za swój gaz dla Rosjan, a ta może wzrosnąć ze 100 do 150 dol. (za każdy tysiąc m sześc.)” – podała gazeta.Natomiast ukraińskie portale pisały, że Gazprom – grożąc Ukrainie zmniejszeniem dostaw gazu za niespłacony dług – może mieć poważne problemy techniczne z eksportem surowców energetycznych. Podały przykład kłopotów przedsiębiorstwa „Jamburggazdobycza” (struktura Gazpromu), które wstrzymało na jakiś czas wydobycie surowca z powodu pożaru w jednym z zakładów osuszania gazu. Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Rosji twierdziło, że pożar nie spowodował większych strat. Zdaniem rosyjskich ekspertów przestój przedsiębiorstwa może mieć poważniejsze następstwa.
Nawet jeśli teraz wszystko skończy się dobrze i rosyjski gaz ciągle będzie płynął na Ukrainę, to i tak nie ma pewności co do dostaw w przyszłym roku. Rosjanie domagają się od Kijowa bowiem wyższych opłat za swój surowiec.Rzecznik ukraińskiego Ministerstwa Paliw i Energetyki Kostiantyn Borodin powiedział „Rz”, że Ukraina czeka na efekt negocjacji cenowych między Gazpromem a firmami z Turkmenistanu i Kazachstanu. Od nich rosyjski koncern kupuje część surowca, który następnie trafia na Ukrainę. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że Rosjanie na takim pośrednictwie i tak zarabiają. Trudno na razie ocenić, jak dużą wprowadzą podwyżkę dla Ukrainy. Prezydent Wiktor Juszczenko mówił kilka dni temu, że cena może wzrosnąć do 150 – 160 dolarów za tysiąc m sześc. (czyli będzie o 20 – 30 dolarów wyższa od obecnej). Zdaniem ukraińskiego przywódcy byłaby to cena optymalna i racjonalna, biorąc pod uwagę sytuację na rynku gazowym.Nie wiadomo, czy szefowie Gazpromu zgodzą się z tą opinią. Jeśli porozumienia nie będzie, należy spodziewać się, że na początku przyszłego roku rosyjski potentat znów powtórzy swoje groźby.