Reklama
Rozwiń

Górnik – zawód wymierający?

Za małe płace, za duże ryzyko zawodowe – młodzi ludzie nie chcą pracować w górnictwie. Zainteresowanie klasami branżowymi w technikach i liceach profilowanych jest coraz mniejsze

Publikacja: 25.11.2007 18:45

Górnik – zawód wymierający?

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Zborowski Bar Bartłomiej Zborowski

– Szkoły górnicze zlikwidowano pod koniec lat 90., ich reaktywacja trzy, cztery lata temu wznowiła zainteresowanie górnictwem, ale teraz jest coraz gorzej – przyznaje szef górniczej "Solidarności" Dominik Kolorz. Powód? 1200 zł netto w Kompanii Węglowej, ok. 1400 – 1500 zł w Katowickim Holdingu Węglowym i ok. 2 tys. zł w Jastrzębskiej Spółce Węglowej – tyle mogą zarobić na dzień dobry górnicy tuż po szkole.

Zdaniem Kolorza, choć niskie zarobki odstraszają, to nie są jedynym powodem braku chętnych do pracy. – Katastrofa w Halembie zwróciła uwagę na to, jaki to niebezpieczny zawód. Młodzi ludzie nie chcą tracić zdrowia i życia. Poza tym na zawód górnika patrzy się przez pryzmat człowieka, który nie jest za dobrze wykształcony, a przyjeżdża do Warszawy z kilofem zabierać pieniądze podatników. Taki stereotyp odstrasza – uważa Kolorz.

Najbardziej odczuwają to szkoły związane z Kompanią Węglową (jest ich kilka – m.in. w Wodzisławiu i Rudzie Śląskiej). Na 800 miejsc w pierwszych klasach górniczych w tym roku obsadzono połowę. – Do 2015 r. z naszych kopalń odejdzie na emeryturę 33 tys. ludzi. To ogromny ubytek w zatrudnieniu – nie ukrywa rzecznik KW SA Zbigniew Madej i dodaje, że chętnych do zajęcia wolnych miejsc pracy nie przybywa. Próbą ich przyciągnięcia ma być w KW wzrost płac. Z informacji "Rz" wynika, że KW od 2008 r. podniesie je maksymalnie o 10 proc.

– Od nowego roku chcemy wprowadzić bezpłatne szkolenia zawodowe dla osób po 18. roku życia, które np. mają maturę, a nie mają uprawnień górniczych – zapowiada Madej.

– Kiedyś każda kopalnia miała swoją szkołę, teraz my jako spółka mamy umowę o gwarancji zatrudnienia z dwoma placówkami w Katowicach i jedną w Mysłowicach – wylicza Piotr Ostaszewski, kierownik zespołu polityki zatrudnieniowej w KHW SA. Rok temu do KHW przyszło pracować 100 absolwentów, a w tym tylko 70. A co roku na emeryturę w KHW przechodzi 1000 – 1500 pracowników dołowych.

Na razie najlepsza sytuacja jest w Jastrzębskiej Spółce Węglowej – bo oferuje na start najlepsze zarobki. – Nie odczuwamy braku chętnych. Na początku 2007 roku o przyjęcie do pracy w naszych kopalniach ubiegało się około 7200 osób, w tym około 2500 z wykształceniem górniczym lub stażem pracy pod ziemią – mówi rzeczniczka JSW Katarzyna Jabłońska-Bajer. – W kolejnych latach mamy zapewniony dopływ absolwentów szkół górniczych, z którymi JSW podpisała umowę. W 2008 roku będzie to 170 absolwentów, w 2009 – 260, a w 2010 r. – 330.

Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Handlowo-Przemysłowej, uważa, że deficyt kadr w kopalniach jest pochodną sytuacji całego górnictwa. – Praca w kopalni dawała kiedyś dobry start i szanse awansu. Tymczasem w ostatnich latach, w wyniku realizacji kolejnych programów restrukturyzacji górnictwa, pojawiła się potężna presja ze strony właściciela na dławienie kosztów produkcji – tłumaczy Olszowski. – System wynagradzania w górnictwie jest chory, ponieważ płaca nie motywuje do pracy.

Finanse to jednak nie tylko problem młodej kadry. Podwyżek domagają się też ci z dłuższym stażem. Zdaniem Bogusława Ziętka, przewodniczącego związku zawodowego "Sierpień '80", w samej Kompanii Węglowej, gdzie zarobki są najniższe, podwyżki powinny sięgnąć 30 proc., by zrekompensować dotychczasowe niskie płace.

Biznes
Wodowanie pierwszego okrętu rozpoznania „Delfin”
Biznes
Trump popiera zwiększenie presji na Rosję. Umowa UE-Ukraina i Orlen
Materiał Partnera
Transformacja energetyczna dla przedsiębiorstw na wyciągnięcie ręki
Biznes
UKE: Rynek telekomunikacyjny wyhamował. Rachunki w górę
Biznes
Roman Abramowicz sprzedał swój biznes Amerykanom. Od ręki dostanie 50 mln dolarów