Z tego powodu możemy stracić kolejne inwestycje sojuszu, który i tak inwestuje już przede wszystkim w Rumunii i Bułgarii. Formalnie NATO nie przewiduje karania niesolidnych koalicjantów.

Do tej pory Sojusz zaplanował w Polsce inwestycje warte ponad 3,3 mln zł. Tych kontraktów na pewno nie stracimy. Największe z nich to unowocześnienie siedmiu lotnisk, pięciu wielkich składów paliwowych i dwóch portów wojennych. W czwartek posłowie Sejmowej Komisji Obrony największe zastrzeżenia mieli do opóźnień na sojuszniczych budowach.

Już wiadomo, że nie uda się w porę zakończyć przebudowy portu wojennego w Świnoujściu, bo MON nie potrafiło się dogadać z energetyką w sprawie przeniesienia linii wysokiego napięcia, przeszkadzających w budowie. Ze znacznym opóźnieniem ruszyła budowa składów paliwowych. Start tej inwestycji zablokowały protesty niemieckich firm niezadowolonych z wyników przetargu. Interweniować musiało dowództwo sojuszu.

Terminów nie udało się dotrzymać na budowie posterunków radarowych dalekiego zasięgu, bo MON uwikłało się w targi z samorządami. Dwukrotnie przekładano też termin otwarcia Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO w Bydgoszczy. Bogdan Klich, szef resortu obrony, zapewnia, że centrum dokończone zostanie w przyszłym roku.

Stoi budowa lotniczych i morskich ośrodków dowodzenia i naprowadzania. Projektów inwestycyjnych nie można uzgodnić z NATO, bo według polskich przepisów to obiekty tajne, a sojusz może rozmawiać na temat przedsięwzięć najwyżej „zastrzeżonych”. – Nasze zasady ochrony tajemnic dostosujemy do standardów NATO – obiecuje minister Klich.