Rozpoczęło się postępowanie antymonopolowe przeciwko największej firmie paliwowej PKN Orlen oraz jej dystrybutorom. Główny zarzut to wspólne ustalanie cen paliw na stacjach. Na informacje te zareagowała giełda. Kurs PKN Orlen na zamknięciu spadł o 0,7 proc., podczas gdy WIG20 był 0,4 proc. na plusie.
Orlen, który w piątek podał, że jego zysk operacyjny w drugim kwartale przekroczy 1,3 mld zł, ma dwa tygodnie na przygotowanie odpowiedzi i wyjaśnień dla urzędu. Zgodnie z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów postępowanie antymonopolowe powinno się zakończyć nie później niż pięć miesięcy od dnia jego wszczęcia. Gdyby się okazało, że zarzuty są uzasadnione, prezes UOKiK może nałożyć na koncern karę finansową nawet w wysokości 10 proc. ubiegłorocznych przychodów. Ale gdyby tak się stało, Orlen będzie mieć prawo do odwołania. Tak właśnie koncern postąpił, gdy w grudniu 2006 roku urząd wyznaczył karę w wysokości 14 mln zł za nadużycie pozycji dominującej. PKN do tej pory nie zapłacił, a Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawy jeszcze nie rozstrzygnął.
6,5 mld zł Taką maksymalną karę UOKiK może wymierzyć Orlenowi, ale wydaje się to mało prawdopodobne
Tym razem urząd zamierza sprawdzić, czy umowy, które Orlen zawarł z właścicielami stacji w Krasnymstawie i Lechowie, mają charakter antykonkurencyjny. Wątpliwości urzędu budzą warunki, na jakich stacje benzynowe współpracują z koncernem. Chodzi zwłaszcza o „prawo do ustalania przez Orlen detalicznych cen sprzedaży paliw stosowanych przez jego kontrahentów”.
Na tym nie koniec kłopotów Orlenu z urzędem. UOKiK wyjaśnia też, czy w trzech innych sprawach działania PKN Orlen naruszają prawo antymonopolowe. Rzecznik koncernu Dawid Piekarz zapewnia, że firma ustala cenniki tylko dla własnych stacji. Natomiast stacje w Krasnymstawie i Lechowie to punkty franczyzowe. – A to oznacza, że Orlen daje im swój znak i paliwo, ale nie będąc właścicielem, nie może narzucać czy ustalać cen, po jakich będą sprzedawać paliwo – wyjaśnia Dawid Piekarz.