Rosyjskie firmy naftowe miały dostać od Kremla rozkaz przygotowania się do zmniejszenia dostaw ropy przekazywanej rurociągiem Przyjaźń do Polski i Niemiec. Ma być to odpowiedź Rosji na operacje NATO na Morzu Czarnym i groźby unijnych sankcji.
- Firmy naftowe powinny być w stanie ograniczyć dostawy od poniedziałku – powiedział The Daily Telegraph anonimowy przedstawiciel biznesu naftowego wysokiego szczebla. Ewentualna decyzja Rosji będzie powiązana z wynikiem szczytu UE, który rozpocznie się w poniedziałek o 15:00.
Unia Europejska i NATO twierdzą, że dążą do powstrzymania eskalacji konfliktu w Gruzji. Kreml postanowił ubiec ruch Zachodu, grożąc użyciem jednej ze swych najskuteczniejszych broni – ograniczeniem dostaw ropy naftowej do krajów UE.
Vladimir Siemakov, rzecznik rosyjskiego koncernu naftowego Łukoil, powiedział Reuterowi, że dostawy ropy z Rosji do Europy pozostają w normie. Zaprzecza też, jakoby firma dostała instrukcje ograniczania wielkości dostaw.
Prawda może leżeć pośrodku. Rosja zdaje sobie sprawę, że ograniczenie podaży ropy może doprowadzić do wywindowania cen do 150, a może nawet do 200 dolarów za baryłkę. Tak duże wzrosty bez wątpienia uderzyłyby w niestabilne obecnie systemy finansowe państw zachodnich, skuteczniej broniąc przed niewygodnymi decyzjami politycznymi.