W tym roku na unijne wsparcie najbardziej innowacyjnych inwestycji przedsiębiorstw zarezerwowano 1,4 mld zł. Ale Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, która organizuje konkurs na tego typu dotacje, chce zwiększyć kwotę do podziału o 15 – 20 proc., czyli 200 – 300 mln. – Rozmawiamy na ten temat z resortem rozwoju – ujawniła „Rz” Danuta Jabłońska, prezes PARP.
– To bardzo dobra informacja – komentuje Ewa Fedor z Konfederacji Pracodawów Polskich. – Więcej firm dostanie dofinansowanie – zauważa. Zainteresowanie przedsiębiorstw unijną pomocą jest bardzo duże i czterokrotnie przekracza dostępną obecnie pulę środków. W zamkniętym już konkursie w ramach programu „Innowacyjna gospodarka” wnioski o dotacje złożyło prawie 500 przedsiębiorców. Wartość inwestycji, które chcą realizować, to ponad 15 mld zł, z czego dofinansowanie z UE miałoby wynieść prawie 6 mld zł.
– Im więcej inwestycji współfinansowanych z UE ruszy w tym roku, tym lepiej – podkreśla Michał Gwizda z firmy doradczej Accreo Taxand. – I to z dwóch powodów. Po pierwsze, w obliczu spowolnienia gospodarczego dobrze byłoby, by jak najszybciej i najwięcej unijnych funduszy zaczęło pracować w gospodarce. Po drugie, firmy, które będą składać wnioski o dotacje w przyszłym roku, mogą mieć kłopoty z uzyskaniem promesy kredytowej. A bez tego szanse na wsparcie są marne – wyjaśnia Gwizda.
Starania PARP o dodatkowe pieniądze mogą cieszyć z jeszcze jednego powodu. – Najwyraźniej sporo projektów, które napłynęły w konkursie, jest na tyle dobrych, że szkoda je odrzucić z powodu braku pieniędzy – komentuje Marzena Chmielewska z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. To spore zaskoczenie dla ekspertów. Obawiali się oni, że poprzeczka dla firm w postaci ostrych wymogów innowacyjności została postawiona zbyt wysoko.
Prezes Jabłońska nie chce jednak do czasu zakończenia oceny projektów wypowiadać się na temat ich jakości. – Mogę jedynie powiedzieć, że odpada mniej wniosków, niż się spodziewaliśmy – mówi prezes.