Polscy rolnicy mogą swobodnie, bez żadnych ograniczeń i zezwoleń, uprawiać rośliny genetycznie zmodyfikowane (GMO). Co więcej, żadna instytucja w Polsce nie jest w stanie powiedzieć, jak dużo takich upraw istnieje – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. – Niepokoi zwłaszcza brak zasad bezpiecznego uprawiania roślin genetycznie zmodyfikowanych. To może prowadzić do zagrożenia środowiska naturalnego – mówi „Rz” prezes NIK Jacek Jezierski.
Izba sprawdziła nadzór nad GMO w latach 2005 – 2007 i w pierwszej połowie 2008 roku. Ale informacji na temat rejestru transgenicznych upraw nie uzyskała ani w Ministerstwie Środowiska, ani w resorcie rolnictwa. – Widać pewne przerzucanie odpowiedzialności między tymi instytucjami. W efekcie rynek upraw GMO wymknął się spod nadzoru – dodaje rzecznik NIK Paweł Biedziak.
Ministerstwa, podobnie jak NIK, opierają swoją wiedzę na temat GMO w Polsce na informacjach naukowców i doniesieniach medialnych. Najbardziej wiarygodne są dane Polskiego Związku Producentów Kukurydzy, które wskazują na dziesięciokrotny wzrost areału genetycznie modyfikowanej kukurydzy MON 810 – do ok. 3 tys. ha w 2008 r. W tym roku prawdopodobnie nastąpi kolejny wzrost powierzchni upraw roślin GMO.
W Polsce istnieje co prawda zakaz sprzedaży genetycznie modyfikowanego materiału siewnego, ale jest to martwy przepis. Rolnicy masowo kupują nasiona kukurydzy MON 810 za granicą. A jak wskazuje NIK, zadania służby celnej w odniesieniu do kontroli GMO nie zostały sprecyzowane w żadnym akcie prawnym.
Zdaniem Izby w obecnej sytuacji najważniejsze jest szybkie uregulowanie tego rynku i stworzenie krajowej strategii bezpieczeństwa biologicznego. Tymczasem minister środowiska ocenia, że uda się to osiągnąć najwcześniej za dwa lata.