Pracę stracili wczoraj prezes General Motors Richard Wagoner i szef PSA Peugeot Citroen Christian Streiff. Ich następcami będą dotychczasowy dyrektor generalny i wiceprezes ds. finansowych w GM Frederick Henderson oraz Philippe Varin, prezes koncernu stalowego Corus.
O Varinie mówi się, że jest jedynym Francuzem, który może doprowadzić do współpracy z hinduską firmą Tata. O Hendersonie – że jest najlepszym menedżerem na czasy kryzysu. Ustąpienia Wagonera zażądał Biały Dom. Streiffa postanowiła się pozbyć rada nadzorcza, w której nadal decyzje podejmuje rodzina Peugeotów.
W zdecydowanie większych tarapatach jest dziś GM. Wczoraj administracja amerykańska, pozbywając się Wagonera, odrzuciła równocześnie przygotowany przez koncern plan restrukturyzacji. Tak samo postąpiła w przypadku Chryslera. GM otrzyma wprawdzie 6 mld nowej pożyczki, co pozwoli mu funkcjonować przez kolejne 60 dni, ale dalsze 16,6 mld dol., o które się ubiega, otrzyma wyłącznie wówczas, gdy plan restrukturyzacji zostanie ostatecznie uznany za zadowalający.
W przypadku Chryslera zdecydowano, że koncern ma miesiąc na dokończenie negocjacji z Fiatem. Alternatywą jest bankructwo. Obydwie firmy otrzymały już 17,4 mld dol. pomocy.
Richard (Rick) Wagoner, który był prezesem GM od 2000 r., a ostatnio twardo trzymał się stanowisk prezesa zarówno zarządu, jak i rady nadzorczej, ustąpił na wyraźne życzenie Steve’a Rattnera, człowieka odpowiedzialnego w amerykańskim rządzie za branżę motoryzacyjną. Teraz ma zostać wymieniona znaczna część zarządu GM. Przewodniczącym rady nadzorczej został Kent Kresa, emerytowany prezes z Northrop grunman Corporation. Zdaniem analityków prezydent Obama zdecydował się usunąć Wagonera, kiedy usłyszał słowa krytyki, że nie potrafił zadziałać energicznie i wstrzymać wypłaty bonusów dla szefów banków, które przetrwały jedynie dzięki pomocy państwa. Jego notowań nie poprawił też fakt, że po pomoc do Waszyngtonu przyleciał korporacyjnym odrzutowcem.