Już 105 firm ogłosiło upadłość w pierwszym kwartale 2009 roku – wynika z raportu firmy ubezpieczeniowej Euler Hermes, do którego dotarła „Rz”. To o
11 proc. więcej niż pomiędzy początkiem stycznia a końcem marca roku 2008. Ale wkrótce będzie jeszcze gorzej, bo tendencja wzrostowa dopiero się zaczyna. – Rozpatrzenie wniosków upadłościowych złożonych na początku roku może zająć kilkanaście tygodni. Liczba upadłości może znacznie się zwiększyć w kwietniu lub w maju – twierdzi Tomasz Starus, dyrektor działu oceny ryzyka w Euler Hermes.
O tym, jak duży może to być wzrost, świadczy piramida wniosków w warszawskim sądzie upadłościowym, największym w Polsce: od początku roku do 27 marca wpłynęło ich 112, czyli blisko dwa razy tyle, ile rok wcześniej. Taką sytuacją nie jest zdziwiony Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.
– Wiele firm było tworzonych na czas gospodarczej prosperity. Nie sprawdziły się w trudnych warunkach – tłumaczy.
W pierwszym kwartale najwięcej firm zbankrutowało w województwach mazowieckim (21) i śląskim (15). To regiony zdominowane przez eksporterów, w których kryzys uderzył najmocniej i najwcześniej. Ale efekty szybko zaczęły się rozszerzać poza największe ośrodki gospodarcze – zmniejszyły się bowiem zamówienia od liderów branż, wzrosły za to opóźnienia w płatnościach. W porównaniu z ubiegłym rokiem prawie dwukrotnie wzrosła liczba bankructw na Dolnym Śląsku, a trzykrotnie na Warmii i Mazurach, gdzie kłopoty przeżywają zakłady branży drzewnej i meblarskiej. Zwiększa się też liczba plajt z powodu opcji walutowych: dokładnie przed tygodniem sąd ogłosił upadłość Krośnieńskich Hut Szkła. Miesiąc wcześniej z tego powodu upadło Elwo, spółka z grupy Rafako.