Nie są jasne perspektywy gospodarki. W strefie euro wskaźnik produkcji i usług wzrósł w maju do 44 punktów z 41 w kwietniu, jednak bezrobocie nadal rośnie, więc przypuszczalnie koniunktura jeszcze się pogorszy i w drugiej połowie roku Polskę może czekać kryzys.
Na czym powinny się zatem skoncentrować firmy TSL, aby zapewnić sobie sukces? Czego klienci oczekują od dostawców logistyki i czy kryzys wymusił na firmach zmianę modelu biznesowego? – z tymi pytaniami prof. Brdulak zwróciła się do przedstawicieli branży
Do rozmowy o rynku usług logistycznych„Rzeczpospolita” zaprosiła reprezentantów firm z branży TSL: Janusza Górskiego, prezesa DB Schenker, Zbigniewa Janickiego, prezesa Trade Trans, Karola Misztę, dyrektora zarządzającego Roehlig Suus, Juliusza Skurewicza, prezesa Hellmann Worldwide Logistics, Dariusza Wakułę, dyrektora zarządzającego Logistics Service i Ryszarda Warzochę, prezesa Wincanton na Europę Środkowo-Wschodnią.
Janusz Górski stwierdził, że klienci oczekują od swoich dostawców logistyki elastyczności, szybkiego reagowania na zmieniające się warunki. Dodał, że niezależnie od sytuacji ze strony klientów padają pytania o ceny. – Elastyczność nie może się odnosić tylko do obniżek cen. Lepiej budować wartości dla obu stron i poszukiwać rozwiązań niestandardowych – powiedział Górski. – Klienci w takich czasach mają kłopoty z określeniem wielkości potoków towarowych – ocenił Karol Miszta. Dodał też, że z tego powodu ważna jest elastyczność. – Z klientami niełatwo dyskutować – stwierdził Dariusz Wakuła. – Siadając do negocjacji z klientem, posługujemy się często historycznymi danymi. Z uwagi na zmienność rynku różnią się one znacznie od aktualnego stanu. Powoduje to istotne różnice pomiędzy przygotowanymi rozwiązaniami, a rzeczywistymi potrzebami – zauważył Wakuła. Gdy dochodzi do realizacji kontraktu, wolumeny są mniejsze o 30 proc. od deklarowanych, co wpływa na koszty i dochodowość projektu. – Wolumeny zawsze się różnią od zapisanych w umowie – powiedział Ryszard Warzocha. Kontrakt jest kontraktem, ale trzeba się dopasować i nie walić pięścią w stół, tylko dyskutować. Oczywiście łatwiej się rozmawia, gdy wielkość przewozów rośnie, gorzej, gdy biznes nie idzie, ale zawsze rozmawiamy – dodał Warzocha. – Branża TSL oczekuje także elastyczności od swoich klientów – zauważył Juliusz Skurewicz. – W listopadzie duży klient (firma z pierwszej setki najbogatszych w Polsce) wycofał się z podpisanego kontraktu logistycznego, chociaż magazyn był wynajęty, regały wstawione i ludzie zatrudnieni. Przedstawiciele firmy nie chcieli słyszeć o żadnych karach z tytułu zerwania kontraktu. Usłyszeliśmy: „Nie mamy na nie pieniędzy. Jeżeli obciążycie nas karami, to ogłosimy upadłość”. Nie było żadnej dyskusji. Musieliśmy dołożyć do tego interesu.
[srodtytul]Partner duży i stabilny[/srodtytul]