Polskie kopalnie zapowiadają, że będą wydawać rocznie 2,5 mld zł na inwestycje, z czego ok. 40 proc. przeznaczą na nowe maszyny – m.in. obudowy zmechanizowane czy urządzenia urabiające i transportowe. I choć głównym dostawcą są tu polscy producenci, to bez kontraktów zagranicznych nie radziliby sobie tak dobrze – zwłaszcza że średnio połowę ich działalności stanowi eksport, m.in. do Rosji czy Chin.
Wschodni partnerzy najważniejsi
– Jednym z naszych strategicznych celów, jakie stawialiśmy sobie podczas debiutu, była ciągła intensyfikacja eksportu – mówi Waldemar Łaski, wiceprezes grupy Famur. – Od zawsze najbliższe były nam rynki wschodnie. Rosjanie doceniają wysoką jakość naszych wyrobów, dlatego wygrywamy tam nie tylko z firmami lokalnymi, ale też z wielkimi, światowymi koncernami – tłumaczy.
Wraz z Kopeksem Famur postanowił podbijać rynek chiński. Na początku 2008 r. obie firmy podpisały umowę o współpracy przy pozyskiwaniu zamówień na rynku chińskim. – Shenhua chce unifikacji produktów, nie godzi się na konsorcjum. Ale chcemy, by Famur mógł być np. podwykonawcą umowy – mówi Marian Kostempski, prezes Kopeksu.
Chiński kontrakt zawarty został w 2008 roku, miał być zrealizowany od stycznia 2009, ale Chiny zmieniły w nim prawie wszystko. – Mamy dostarczyć trzy, a nie dwa typy urządzeń, zmieniła się liczba sztuk i termin dostaw – wylicza Kostempski. O chińską umowę Famur i Kopex spierają się w sądzie.