W dobrej kondycji są też dystrybutorzy, zawsze szybko odczuwający problemy sieci detalicznych. – W hurtowniach Cash & Carry prowadzimy sprzedaż głównie za gotówkę, więc nawet jeśli kontrahenci mają problemy, my ich nie odczuwamy. Firmy, które tak jak Eurocash odpowiednio wcześnie zoptymalizowały strukturę kosztów, nie powinny odczuwać wielu negatywnych skutków sytuacji. Z wyników w trzecim kwartale jesteśmy zadowoleni, idziemy zgodnie z planem – mówi Jan Domański, rzecznik grupy Eurocash, jednego z największych graczy na rynku hurtowym w Polsce. Sklepów detalicznych, podobnie jak hurtowni, sukcesywnie ubywa, ale ma to związek w pierwszym przypadku zwłaszcza z bardzo szybkim rozwojem sieci dyskontów i supermarketów, a w drugim – z umacnianiem się takich firm, jak Emperia, Eurocash oraz Makro.
Początek roku szczególnie źle wyglądał w przypadku branży odzieżowej, która miała być jedną z ofiar kryzysu. Wyprzedaże trwały znacznie dłużej niż w poprzednich latach, letnie, zamiast w lipcu, kończyły się nawet we wrześniu. Jednak z ostatnich danych wynika, że spośród 2,5 tys. firm odzieżowych o kłopotach można mówić w przypadku 9,6 proc., natomiast sklepów z artykułami wyposażenia wnętrz i meblami – 10,8 proc.
Dane są zaskakujące, bo od kilku miesięcy analitycy i same firmy zupełnie przestały się wypowiadać z optymizmem, powszechnym jeszcze na początku roku. Firma doradcza PMR obniżyła do 3,4 proc. prognozę wzrostu sprzedaży artykułów spożywczych, na które mamy wydać 224,7 mld zł. Z kolei dla odzieży i obuwia PMR prognozował spadek wartości rynku o 6 proc., do 25,5 mld zł. Spodziewano się fali upadłości firm. Owszem, upadły takie firmy jak Monnari i Galeria Centrum, jednak teraz negatywne opinie pojawiają się znacznie rzadziej. – Dla branży odzieżowej końcówka roku to istna kumulacja popytu, dlatego jeśli firmy mają problemy, to mogą się one ujawnić dopiero w 2010 r. Dla nas trzeci kwartał był bardzo dobry, za półrocze wykazaliśmy niewielki zysk, a całoroczny będzie zdecydowanie wyższy – mówi Grzegorz Pilch, prezes Vistula Group.
Jednak chociaż można powiedzieć, że handel wychodzi z kryzysu zwycięsko, w niektórych jego segmentach, takich jak sprzedaż materiałów budowlanych, problemy są bardziej zauważalne. – Jak przewidywaliśmy na początku roku, mamy do czynienia ze spowolnieniem na rynku, choć nie jest to znaczący spadek. Sytuacja różni się w zależności od grup asortymentowych, ale cały czas utrzymujemy wzrost liczby klientów – mówi Krzysztof Kordulewski, dyrektor finansowy Leroy Merlin Polska. Znacznie gorzej wygląda sytuacja w konkurencyjnym Praktikerze. Po trzech kwartałach sprzedaż w porównaniu z ub.r. spadła o 28,8 proc., do 142,9 mln euro, co ma związek z silnym osłabieniem złotego. W naszej walucie obroty skurczyły się o 9,1 proc., gorzej jest tylko na Węgrzech.
– Wyniki badania są zgodne z naszymi obserwacjami na temat światowego kryzysu, który w większości gospodarek spowodował załamanie sprzedaży detalicznej, lecz w Polsce jak do tej pory objawia się jedynie spowolnieniem tempa wzrostu – mówi Grzegorz Łaptaś, starszy konsultant w Roland Berger Strategy Consultants.
Jego zdaniem czynnikiem chroniącym naszą gospodarkę przed recesją był do tej pory znaczny popyt wewnętrzny.