Gaz z łupków, choć ściągnął na poszukiwania do Polski firmy ze światowej czołówki, to wciąż budzi wątpliwości. Naukowcy zaznaczają, że nie ma pewności, iż uczyni z naszego kraju gazową potęgę. – Ale nawet gdyby się okazało, że mamy choćby 150 mld m sześc. gazu z przewidywanych 3 bln metrów i możemy je wydobyć, to znacznie pomogłoby Polsce. Byłyby pieniądze nawet na sfinansowanie utrzymującego się przez lata deficytu budżetowego – mówi anonimowo jeden z ekspertów.
Specjaliści traktują ostrożnie amerykańskie prognozy dotyczące wielkości złóż gazu z łupków. Radzą, by poczekać trzy – cztery lata, aż zostaną wykonane kolejne odwierty i badania. Profesor Stanisław Nagy z Akademii Górniczo-Hutniczej zapowiada, że trzeba wykonać od kilku do kilkunastu otworów i kosztowne szczelinowanie.
– Przepływ gazu ze złoża łupków ma inny charakter niż w złożach konwencjonalnych – głównie ze względu na bardzo niską przepuszczalność skały, a do szczelinowania potrzebne są bardzo znaczące ilości wody, 1,5 – 2 tys. m sześc. na jeden otwór – dodaje. Właśnie problemy z wodą mogą utrudnić prace w naszym kraju. Wodę można pobierać z ujęć powierzchniowych lub z wysokoprzepuszczalnych warstw wodonośnych, ale tylko częściowo można ją odzyskać po zabiegu szczelinowania.
[wyimek]50 mln zł potrzeba na sam odwiert poszukiwawczy[/wyimek]
Ekspert przypomina, że w USA firmy zainteresowały się tym gazem ze względu na wysokie ceny surowca w Europie oraz na akceptowalne tam koszty wydobycia. Niestety, jego zdaniem, w Polsce mogą być one nawet o jedną trzecią wyższe niż w Stanach Zjednoczonych. Nagy wskazuje na konieczność wykonania w naszym kraju głębszych odwiertów niż w USA. Tam dochodzą one do głębokości ok. 800 m, a u nas – od 2,5 do 4 km.