Przybywa klientów na auta użytkowe. Tempo wzrostu ich liczby jest niezłe – w ubiegłym miesiącu sprzedaż podskoczyła aż o połowę rok do roku. Jak podlicza Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, we wrześniu sprzedano w Polsce 1,4 tys. samochodów o masie powyżej 3,5 tony. To o 55 proc., czyli o pół tysiąca sztuk, więcej niż we wrześniu ubiegłego roku. W takim samym tempie producenci oraz importerzy aut ciężarowych i dostawczych zwiększyli wrześniową sprzedaż w porównaniu z tegorocznym sierpniem.
To optymistyczne wiadomości , bo rynek aut użytkowych został bardzo mocno poturbowany przez kryzys. Mniejsza aktywność gospodarcza firm sprawiła, że popyt na tego typu auta dramatycznie się skurczył. Zwłaszcza na auta najcięższe, o masie powyżej 16 ton. W sierpniu przed rokiem sprzedaż największych ciężarówek spadła wobec roku 2008 o 60 proc. W pierwszych ośmiu miesiącach 2009 roku spadek sięgnął nawet 70 proc. rok do roku.
Teraz coraz lepsze wyniki przynosi także sprzedaż liczona w dłuższym okresie. Pomiędzy styczniem a wrześniem sprzedano 9 tys. aut ciężarowych, co stanowi wzrost o 24 proc. wobec analogicznego okresu przed rokiem. Wyższa od ubiegłorocznej jest także średnia sprzedaż miesięczna – wzrosła o 18 proc. Po raz pierwszy w tym roku odnotowano także wzrost sprzedaży liczony za ostatnie 12 miesięcy. Nabywców znalazło w tym czasie przeszło 11,8 tys. pojazdów, prawie 7 proc. więcej niż przed rokiem.
W jakich segmentach sprzedaż we wrześniu najmocniej wzrosła? Okazuje się, że w tym najcięższym: sprzedaż aut o masie powyżej 16 ton wyniosła 890 sztuk, co w ujęciu rok do roku oznacza wzrost prawie o 60 proc.
Analitycy PZPM przyznają jednak, że mimo postępującego wzrostu – już w lipcu sprzedaż ciężarówek wzrosła o jedną trzecią – rynek nie osiągnął jeszcze poziomu z 2006 roku, a więc sprzed poprzedzającego kryzys dużego boomu. I przyjdzie na to jeszcze poczekać, bo sytuacja gospodarcza firm wciąż daleka jest od stabilności. Z problemami borykają się zwłaszcza firmy transportowe, które – choć odczuwają wzrost zamówień – to nie inwestują w nowe auta ze względu na słabą rentowność przewozów.