Kilka dni temu w mediach pojawiła się informacja, że w jednej z pomorskich gmin wójt myśli o mandatowej abolicji. Sprawdziliśmy. Niestety, to tylko plotka.
– To nieprawda – mówi „Rzeczpospolitej” Leszek Kuliński, wójt Kobylnicy. – W gminie stoją cztery maszty, na których zamontowane są fotoradary. Wszystkie zostały zaakceptowane przez policję, bo te miejsca są niebezpieczne: przejście dla pieszych czy okolice szkoły. Każde z urządzeń jest oznakowane. Kobylnica zarabia na mandatach ok. 7,5 mln zł rocznie.
Dlaczego wójt nie chce wprowadzić abolicji dla ukaranych kierowców?
– Nie ma podstaw prawnych, by to zrobić – mówi „Rz”. Wójt korzysta jednak z innych możliwości, by pójść na rękę kierowcom w trudnej sytuacji. Jeśli kwota przerasta możliwości finansowe sprawcy wykroczenia, ma on szansę spłacić mandat na raty. Kiedy zbyt szybka jazda była uzasadniona sytuacją życiową, np. kierowca wiózł rodzącą kobietę do szpitala, może liczyć nawet na darowanie mandatu.
– Takich wyjątkowych sytuacji mam w ciągu roku około 20 – mówi Kuliński.