W październiku Sejm uchwalił nowelę [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=0A7F9CCCAAFA49FC381F9A56D3948083?id=178080]kodeksu drogowego[/link], a wraz z nią wprowadził na polskich drogach fotoradarową rewolucję. Podniósł m.in. dozwoloną prędkość na autostradach i drogach ekspresowych oraz wprowadził 10-km granicę błędu dla kierowcy jadącego zbyt szybko.
Mimo że ustawa czeka jeszcze na podpis prezydenta, już słychać krytykę wprowadzanych zmian. Jej przeciwnicy uważają, że wprowadzenie jakiejkolwiek granicy błędu może być traktowane jako przyzwolenie na łamanie prawa.Nowe prawo ma także swoich obrońców. Ci są zdania, że kierowca powinien skupić się na obserwowaniu trasy, a nie nieustannym zerkaniu na prędkościomierz.
[wyimek]Kierowca powinien częściej patrzeć na drogę niż na wskazania prędkościomierza[/wyimek]
Już dzisiaj mówi się, że jeśli przepis okaże się niebezpieczny, szybko powstanie projekt go zmieniający.
Andrzej Matejuk, komendant główny policji, już podczas sejmowej debaty uprzedzał posłów, że zacznie po prostu dochodzić do masowego łamania przepisów w majestacie prawa, że kierowcy za nic będą mieli niebawem znaki drogowe. Pojawi się także z pewnością inny problem: targowanie i negocjowanie mandatów.