– Pomysł, by połączyć spółkę produkcyjną i eksportową, nie jest nowy. I nie jest zły – podkreśla w rozmowie z „Rz” Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki. – Ta fuzja będzie racjonalna wtedy, gdy pieniądze, które ma Węglokoks, pójdą na inwestycje w KHW. A nie na łatanie dziury w holdingu czy podwyżki płac – dodaje.
– Warianty ewentualnego powiązania KHW i Węglokoksu są analizowane; do końca lutego spodziewamy się wstępnych wniosków. Następnie konsultacje społeczne. Decyzje końcowe należą do właściciela – mówił w poniedziałek PAP wiceprezes holdingu Artur Trzeciakowski.
A właścicielowi zależy na połączeniu obu podmiotów w jeden silniejszy. Z szacunków „Rz” wynika, że grupa mogłaby być warta ok. 9 mld zł (1,5 mld zł Węglokoks, 7,5 mld zł KHW – na podstawie wyceny porównawczej spółek z branży).
Ale KHW ma ok. 150 mln zł długów i kłopoty z płynnością, potrzebuje środków na inwestycje, m. in. w megakopalnię (łączenie zakładów). Samodzielnie po środki z giełdy mógłby sięgnąć pod koniec 2012 r. Z Węglokoksem rok wcześniej. Choć debiut tej grupy w tym roku, w kontekście upublicznienia w II kw. Jastrzębskiej Spółki Węglowej (jej wartość „Rz” szacuje na 12 mld zł), wydaje się nierealny.
Górnicze związki chcą, by fuzja poszła krok dalej. – Dlaczego nie mogłoby być w tej grupie Kompanii Węglowej? – pyta Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. Kompania dostarcza 80 proc. paliwa na eksport dla Węglokoksu. Wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska odpowiada, że jeśli doszłoby do fuzji KHW i Węglokoksu, niewykluczone, że w przyszłości grupa mogłaby przejmować inne podmioty.