Niezłe? – oburzą się pewnie niektórzy. No tak, niezłe. Bo jeśli największa spółka górnicza w Europie, Kompania Węglowa, przy przychodach przekraczających 10 mld zł zapowiada zysk netto 37,5 mln zł, to jakiego innego słowa użyć? Tak, zgadzam się z p.o. prezesa Jackiem Korskim, że nie tylko zysk jest kryterium wartości firmy (bo na przykład Katowicki Holding Węglowy miał w 2010 r. ok. 30 mln zł zysku netto, a przeterminowane zobowiązania na koniec roku nadal były – ok. 150 mln zł).
Ale jakoś nie mogę się nie zgodzić, że zysk w Jastrzębskiej Spółce Węglowej (mówiło się nawet o 1 mld zł zysku netto, ale wiele wskazuje na to, że spółka schowa kilkaset mln zł w rezerwach) nie jest jedną z jej wartości przed szykowanym w tym roku debiutem giełdowym. Resort skarbu planuje go na maj lub czerwiec.
Ambitnie – odpowiada ministerstwo gospodarki zastrzegając jednak, że przecież ministerstwo skarbu to profesjonaliści. Nie wierzę też, że rosnący z roku na rok zysk Bogdanki (prognoza mówi o rekordowych 224 mln zł przy 1237 mln zł przychodów...) nie buduje wartości lubelskiej kopalni, jedynej polskiej notowanej na giełdzie. Ale zostawmy zysk. Zakładając, że zwiększy się produkcja i sprzedaż, to – jak powiedziała „Rz" wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska – trzeba w końcu wykorzystać koniunkturę na węgiel.
A czy tak się stanie? Na świecie ceny czarnego złota wariują. Surowiec będzie drożeć, bo jego ceny prawie zawsze są pochodną cen ropy naftowej. A te rosną cały czas po doniesieniach z Libii. Już styczniowe biły rekordy: w europejskich portach ARA (Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia) tona kosztowała 124,75 dol. (w październiku 99,48 dol.). Najdroższy po powodzi był węgiel w Australii. Ceny za tonę w New Castle sięgały 129,99 dol. (97,34 dol. w październiku). W Richard Bay w RPA średnia cena tony w styczniu wynosiła 122,86 dol wobec 91,14 dol. w październiku.
I niech ktoś mi powie, że na węglu nie da się zarobić? Nie mówię, że polskie spółki węglowe nie zarabiają, bo w 2010 r. na eksport poszło ponad 12 mln ton naszego paliwa (ale nadal jesteśmy jego importerem netto, bo z zagranicy do naszego kraju wjechało 13 mln ton węgla kamiennego). Ale...no właśnie. Koszty! A te zamiast spadać – rosną. Bo wydobycie schodzi coraz niżej, co wymaga większych nakładów. Bo górnicy chcą podwyżek (a ich wynagrodzenia kosztują firmy ok. 8 mld zł rocznie). I tak powstaje błędne koło, z którego trudno wyjść. Ale są szanse, że koszty będą spadać.