Prezydent Francji zakończył debatę, która wywołała spore zamieszanie, niezadowolenie pracodawców i związków zawodowych. A cała sprawa ma poprawić popularność szefa państwa na rok przed wyborami. Cztery lata temu Sarkozy obiecał na spotkaniu w Ardenach zwiększenie siły nabywczej Francuzów, co się dotąd nie udało głównie z powodu kryzysu finansowego i gospodarczego na świecie.
Wiadomo teraz, że firmy zatrudniające ponad 50 pracowników mają obowiązek, w razie podwyższania dywidendy, wypłaty co roku swych pracownikom premii, której wysokość będzie podlegać negocjacjom. Premia ta będzie zwolniona z kosztów pracowniczych w ramach limitów do ustalenia.
Mniejsi pracodawcy (do 50 osób) będą z kolei zachęcani do wypłacania podobnych świadczeń, zwolnionych z obciążeń fiskalnych. Nie będą zmuszani do tego przepisami. Do wynegocjowania będzie ich wysokość. Władze muszą też sprecyzować, czy wypłata będzie zależeć wyłącznie od wyższej dywidendy, czy także do sytuacji finansowej firm — jak wspomniał prezydent.
Projekt ustawy trafi do parlamentu jeszcze przed nadejściem lata, a według ministra budżetu i rzecznika rządu, Francois Baroin, przepisy wykonawcze zostaną opublikowane w lipcu, aby nowy system mógł zacząć funkcjonować od bieżącego roku.
Szef państwa uznał wcześniej — także w Ardenach — że „jeśli można dawać akcjonariuszom, to także można dawać pracownikom". Wprowadził więc zasadę obowiązkowej premii, a nie obowiązkowych negocjacji, co nie podobało się pracodawcom i resortowi finansów. Prezydent zostawił do wynegocjowania ze związkami stronę praktyczną: wysokość premii, tryb wypłaty (czek, podwyższenie udziału). Nie wspomniał także o konsekwencjach wobec tych, którzy nie zastąsują się do tego obowiązku.