Unia Europejska zdecydowała, że od 30 kwietnia podróżni lecący spoza Unii Europejskiej i przesiadający się na lotniskach UE będą mogli bez problemu przewozić zapieczętowane w plastiku płyny kupione w sklepach wolnocłowych. Miał to być pierwszy krok w kierunku liberalizacji przewożenia płynów w bagażu podręcznym, co ma obowiązywać od 2013 r. Wczoraj ten termin został przedłużony o 2 tygodnie, bo tylko 8 z 27 krajów było w stanie sprostać wymogom i zainstalować specjalne skanery wykrywające czy przewożony płyn może posłużyć do wyprodukowania materiały wybuchowego.
Dotychczas wszelkie płyny, poza przewożonymi w plastikowej litrowej torebce pojemnikami nie większymi niż 100 ml, oraz jedzenie dla dzieci niezbędne na czas trwania podróży, były konfiskowane i niszczone.
Większość europejskich lotnisk nie jest jednak przygotowana do takiej liberalizacji, argumentując to brakiem możliwości zapewnienia pełnego bezpieczeństwa podróżnym. Chodzi o brak skanerów umożliwiających dokładne prześwietlenie zaklejonej paczki. Jak dowiedziała się „Rz", na lotnisku im. Chopina w Warszawie taki sprzęt jest obecnie testowany. Po tych próbach ma zostać podjęta decyzja o ewentualnym zakupie.
Kraje UE, w tym Polska, które nie zdążyły z wprowadzeniem takich usprawnień oraz nienależące do Wspólnoty – Islandia, Szwajcaria oraz Norwegia otrzymały prawo przedłużenia o 2 tygodnie zakazu przewożenia takich zakupów w bagażu ręcznym. – Pasażerowie będą zdezorientowani. Trudno będzie im sprawdzić, który kraj pozwala na przewożenie dodatkowych płynów, a który tego zabrania. Narazi ich to na straty i nieprzyjemne sytuacje. Komisja Europejska powinna jak najszybciej to wyjaśnić – mówił wczoraj Ulrich Schulte-Strathaus, dyrektor generalny Stowarzyszenia Linii Europejskich (AEA).
Wiadomo, że mimo przesunięcia daty, liberalne zasady będą obowiązywać od piątku w Niemczech, Austrii, Danii, Szwecji, Finlandii (Helsinki), na Węgrzech, Malcie i Cyprze. Joe Hennon, rzecznik Komisji Europejskiej, ujawnił, że Francuzi proszą o wyłączenie ich kraju z tej regulacji. Podobnie mówią Brytyjczycy. – Najważniejsze jest bezpieczeństwo pasażerów – bronił ich Hennon. – Ale musimy uzyskać uzasadnienie takiej decyzji – dodał.