W przyszłym tygodniu oferty firm znajdą się na stole w MON. Z konkursu, najważniejszego dziś w całej armii, już odpadły brytyjski Hawk AJT (BAE Systems) i czeski — L159 alca z podparyskiej fabryki Aero Vodochody. Wycofano je z gry, bo nie spełniały wyśrubowanych wymagań stawianych przez polskich wojskowych, którzy zamówią 16 odrzutowców typu LIFT (lead - in fighter trainer), przystosowanych równocześnie do szkolenia i wykonywania zadań bojowych.
— Nasze samoloty w obu wersjach, treningowej i uzbrojonej mają za sobą 30 tys. godzin regularnej służby. Cały system szkoleniowy, z symulatorami i logistycznym wsparciem od pięciu lat działa w koreańskich jednostkach — zachwala Hong-Kyung Kim prezes korporacji Korea Aerospace Industries, utworzonej ponad dekadę temu pod patronatem państwa z lotniczych zakładów Samsunga, Hyundaia i Doosan.
Szef KAI potwierdza, że jego przedstawiciele już rozmawiają z polskimi spółkami lotniczymi na temat offsetu i przyszłej współpracy przemysłowej. — Nie mamy zamiaru zniknąć po realizacji zamówienia. Jeśli wygramy przetarg, rozpoczniemy długofalowe, strategiczne partnerstwo — mówi. Z okien jego gabinetu roztacza się widok na seulskie City, niebotyczne szklane biurowce i państwowe gmachy nad którymi zwisają ciężkie monsunowe chmury.
Offset po koreańsku
Prawdziwy podziw dla dokonań trzytysięcznej załogi lotniczego koncernu budzi jednak nie seulska centrala, ale zakłady w Sacheon, na południowo-zachodnim krańcu półwyspu. Koreańczykom wystarczyły dwie dekady, aby zbudować od podstaw potężny przemysł awiacyjny. — Są przykładem na wyjątkowo udaną konsolidację zbrojeniówki i pokazali, jak perfekcyjnie wykorzystać inwestycje offsetowe dla rozwijania lotniczych innowacji — ocenia Jerzy Gruszczyński, redaktor naczelny pisma " Lotnictwo".
Właśnie offset amerykańskiego, obronnego giganta Lockheeda Martina (wynegocjowany za zamówienia Seulu na 140 wielozadaniowych F16) stał się fundamentem projektu budowy naddźwiękowych odrzutowców T-50, oferowanych obecnie w Polsce. — Przygotowanie produkcji szkolno-bojowego samolotu, którego podobieństwo do myśliwca F-16 jest uderzające, wymagało częstych konsultacji z inżynierami Lockheeda — mówi Gruszczyński.