Z propozycją budowy trzeciej nitki gazociągu Nord Stream i zwiększenia dostaw gazu przyjechał na forum gospodarcze w Hanowerze prezydent Dmitrij Miedwiediew.
Powód jest prosty – Gazprom chce zdobyć dominującą pozycję jako dostawca gazu do Niemiec w związku z prognozowanym zwiększeniem popytu na surowiec w tym kraju po zamknięciu elektrowni atomowych. – Bez wątpienia mamy dość gazu – przekonywał prezydent Miedwiediew kanclerz Angelę Merkel.
Zdaniem wicepremiera Wiktora Zubkowa Gazprom może dostarczać nawet o 30 – 35 proc. więcej gazu do Niemiec niż do tej pory. – Pozwólcie nam poczekać i zobaczyć, co się stanie – studziła entuzjazm Rosjan kanclerz Merkel. – Nie mówimy o niekontrolowanym wzroście importu rosyjskiego gazu, ale o uzasadnionym zwiększeniu dostaw, które Gazprom może nam zapewnić – stwierdziła.
Gdyby Gazprom zdecydował się na dalszą rozbudowę Nord Streamu, to z Rosji przez Bałtyk do Niemiec mogłoby popłynąć nawet ok. 80 mld m sześc. gazu rocznie. Na razie zaplanowano dostawy pierwszą nitką – od października ok. 27 mld m sześc. rocznie., a po oddaniu do użytku drugiej przesył będzie można podwoić.
Rozbudowa Nord Streamu – według rosyjskich mediów – oznaczałaby, że Gazprom zrezygnuje z realizacji innego rurociągu – South Stream, którym przez Morze Czarne na południe Europy koncern zamierzał słać nawet 63 mld m sześc. surowca rocznie. South Stream wzbudza więcej kontrowersji niż rurociąg przez Bałtyk, a Rosjanom trudniej pozyskać do niego partnerów.