Pieniądze unijne przyspieszyły ich rozwój. Wspólny rynek okazał się przyjazny dla firm, ale też mocniejsze powiązanie gospodarek z krajami starej UE, w tym z krajami strefy euro, może powodować, że kryzys w tych krajach będzie głębszy niż u sąsiadów.
– Najbliższy czas to sprawdzian solidarności europejskiej dla wszystkich krajów UE, a państwa Europy Środkowej będą musiały nauczyć się rozwijać przede wszystkim za własne pieniądze – ocenia prof. Witold Orłowski, główny ekonomista PwC Polska. Jest on współautorem raportu „Konkurencja, współpraca, solidarność europejska. Europa Środkowo-Wschodnia 2004 – 2011", którego prezentacja otwierała Forum Ekonomiczne w Krynicy. Raport podsumowuje okres uczestnictwa krajów regionu w UE i stawia pytania o przyszłość.
Prof. Orłowski podkreślał, iż ocena wyników gospodarczych państw Europy Środkowej należących do UE nie jest prosta. Region odnotował silny wzrost PKB, znacznie szybszy niż w całej UE. Spowodowało to zmniejszenie luki dochodowej w porównaniu z Europą Zachodnią.
Poziomy PKB na mieszkańca w 2011 r., według danych MFW, wynoszą od 35 do 38 proc. średniej krajów starej Unii (UE–15) w państwach bałkańskich oraz 43 – 66 proc. w krajach bałtyckich, Polsce, Słowacji i Węgrzech oraz 73 proc. w Czechach i 82 proc. w Słowenii.
Najpoważniejszymi czynnikami wzrostu po akcesji do UE były zwiększona atrakcyjność inwestycyjna, otwarty rynek i wzrost środków, które wpłynęły na rozwój infrastruktury – piszą autorzy raportu. Podkreślają, że nowe kraje UE sprawnie wykorzystały pieniądze na infrastrukturę, a znacznie gorzej te wspierające rozwój kapitału ludzkiego. – Dość mierne są niestety efekty zmniejszania biurokracji – przyznał prof. Orłowski. – Państwa wzmocniły instytucje publiczne i dość skutecznie zwalczały korupcję – dodał.